Po kolei jak to z moją wyprawą było:
Kolumbia- najpierw Bogota- właściwie jej malownicza, kolonialna zabudowa dzielnicy Candelaria. Potem najstarsze miasto Kolumbii - Santa Marta na Karaibach. Tam byłam w Parku plemienia Tayrona. Następnie wdarłam się do miasteczka kolumbijskiego w Amazonii na styku granicy z Peru i Brazylii. Stamtąd do serca dżungli. Spałam w chacie indiańskiej na palach w hamaku, jadłam potrawy przyrządzane przez rdzennych, polowałam na krokodylki, anakondę, bawiłam się z małpkami i leniwcem. Po dżungli przedzierałam się z maczetą, na wodzie wielkiej rzeki widziałam różowe delfiny- endemity. Przedarłam się też na stronę dżungli w Brazylii i Peru .Uczestniczyłam jako kibic w meczu Indian z dwóch osad amazońskich.
Ekwador - miasto bukszpanowych rzeźb w Tulcan, Stolica Quito z najpiękniejszym kościołem Ameryki Łacińskiej - Compana de Jesus. Stanęłam na równiku w El Mitad del Mundo. Zobaczyłam Banos- miasto z gorącymi źródłami, wodospadami i niedaleko położonym czynnym wulkanem. Ekwador to "jazda bez trzymanki" po bardzo wysokich górach, po przełęczach diabelskim drogami bez barierek. Było też wybrzeże w Guayaquil i plaża w Puerto Lopez z gorącą salsą na piasku. Stąd zawinęłam na Wyspy Galapagos.
Galapagos to bajka. Stacja Darwina, który tam zainspirowany został do przedstawienia swojej teorii. Pelikany, legwany, iguany, foki, lwy morskie, pingwinki, no i żółwie blisko ciebie na wolności. Poza tym wyspa Isabela z szczątkami historii z 2 wojny światowej i miejscem zesłania kampanii karnej po 1946- słynny mur płaczu.
Peru - Lima- stolica, następnie Nazca z tajemniczymi rysunkami na płaskowyżach, Cuzco- dawna stolica Imperium Inków. Dolina rzeki Urubamba w wysokich Andach i Ollantaytambo - ruiny twierdzy Inków, aż dotarłam do sedna sprawy. Do Machu Picchu-siódmego cudu świata. Potem już tylko Puno nad Jeziorem Titicaca. Tam uczestniczyłam czynnie w karnawale Indian tańcząc z nimi i rozmawiając. Z Puno łodzią na wyspę Uros. Tam żyje plemię, które ma pływające domy na trzcinach totora. Następnie łódką na wyspę Taquile, gdzie nie ma dróg, samochodów, komisariatu policji. Spokój wyspy zadziwia, towary pod górę nosi się w tobołku na plecach. Mieszkańcy wytwarzają wełniane dodatki wpisane na listę Unesco. Peru to tez lamy i alpaki, barwność strojów plemion indiańskich i tradycja chodząca po ulicach. Czuje się oddech Inków.
.
Boliwia -La Paz- stolica, potem pojechałam do Uyuni- tam jest cmentarzysko pociągów. Następnie 3 dni jeepem po pustyni solnej, największym solnisku na świecie Salar de Uyuni. Spałam w hotelu solnym. Potem wulkany błotne wybuchające parą o świcie na Sol de Manana, a też wody termalne, wyspa kaktusia.
Chile - pustynia Atacama, potem Iquique, tam dzieliło mnie od trzęsienia ziemi parę godzin. Zdążyłam zobaczyć jeszcze zachód słońca na Playa Blanca.
O całej wyprawie, kosztach, dokładnej trasie i wrażeniach już wkrótce.