top of page
Szukaj

Ekwador – państwo na równiku

  • stefeklidia
  • 13 sie 2014
  • 2 minut(y) czytania

Swoją nazwę Ekwador zawdzięcza właśnie równikowi. Miałam okazję zobaczyć Pomnik Równika. Mówią na niego El Mitad del Mundo – Połowa Świata. Znajduje się około 40 km od Quito. To państwo , którego bogactwami są: ropa naftowa, banany, kawa. Tu znajdziecie też najwyższy wulkan świata – Cotopaxi 5897 m.n.p.m. 25 % ludności to potomkowie Inków.

Do Ekwadoru przedostałam się z Kolumbii, z miasta Ipiales taksówką do granicy, a potem małym busikiem do przygranicznego ekwadorskiego Tulcan.

W Tulcan znajduje się cmentarz z bukszpanowymi rzeźbami i labiryntem. Przywitali mnie krasnale, baby jagi, zwierzaki, stwory. To taki niestandardowy żywopłot na grobach. Zielone postaci pilnują urny, które tkwią schowane w betonowych, blokowych przegródkach. Każda z nich ozdobiona kwiatami, figurkami, łańcuszkami, zdjęciami. To małe pośmiertne kapliczki. Wierzyć się nie chciało, że to miejsce zmarłych.

Quito – stolica , ale nie największe miasto w kraju. Do cudów dla oczu polecam kościół Compana de Jesus. Jest nazywany najpiękniejszym kościołem Ameryki Łacińskiej. Samo miasto nazwane od wymarłego plemienia Kwitu. Zabudowa Quito znajduje się od 1978 r. na liście dziedzictwa Unesco.

Guayaquil odwiedziłam dwukrotnie podczas mojej eskapady. To miasto jest największe, znajduje się na wybrzeżu, ma świetnie zorganizowany transport do innych krajów. Historia mówi, że często było napadane i niszczone przez piratów. W Guayaquil, ale już w drodze powrotnej zakupiłam bilet by przed wylotem do domu spędzić choć kilka chwil na plaży.

Puerto Lopez okazało się dobrym wyborem. Plaża z salsą wieczorną, tanimi owocami, które sama przyrządzałam jako koktajl na tarasie widokowym i rybki w cieście, pewnie przed chwilką złowione.

Banos – to już inna historia. Jest otoczone górami, z których spływają dzikie wodospady. Nad miastem groźnie huczy jak gardziel ognia aktywny wulkan Tungurahua (5023 m.n.p.m.). Prawie co dzień do południa było zachmurzone, ale wykorzystywałam ten czas na rozmowy z miejscowymi. Robią słodycze z trzciny cukrowej. Nitki tej rośliny naciąga się najpierw w warkocz, klei, znów naciąga, a potem do pudełeczek i na sprzedaż. Poczęstowano mnie sokiem z trzciny cukrowej. Jego słodycz i intensywny smak ciągle przywołują we mnie wspomnienia wspaniałego czasu mojej włóczęgi.

Więcej zdjęć tutaj

31.jpg

 
 
 
bottom of page