Najczęściej w listopadzie odbywam podróż do Stacji Wspomnień Bliskich. Tam na mój przyjazd oczekują Ci, którzy zniknęli mi z oczu tak szybciutko, po cichu lub z rozgłosem, w chorobie lub bez, zawsze jednak w niedogodnym momencie. Odbierają moją wielką walizę wspomnień, siadamy na peronie i opowiadamy historie niezapomniane, nienadgryzione zębem czasu, opowiastki wesołe i ciekawe. Czasem sobie razem popłaczemy przed kolejnym machaniem rąk na pożegnanie. A pociąg do teraźniejszości nieubłaganie odjeżdża ze swojego toru i po gwizdku już nie zabiera podróżnych.
Dla Wszystkich Kochanych, którzy odeszli z mojego życia. Tym, którym zdążyłam przez okno pociągu pomachać chusteczką miłości, przyjaźni, wdzięczności, podziwu. Istniejecie w moim sercu na zawsze! Zapalam dla Was świeczkę, i chociaż nie trzeba cynamonu na rozgrzanie moich uczuć, niech on będzie jak przyprawa do ciasta bez okazji. Tylko takie ciasta „wychodzą” i smakują najlepiej(patrz fotografia).
Świątynie pamięci
Co rok o tej samej porze
Zbieramy wspomnienia
Jak powykręcane wiatrem liście na nagrobkach
Sprzątamy, segregujemy.
Im dalej, tym mniej
Z obrazu ich twarzy cielesnej
A większa tęsknota
I choć mówi się, że nie widzą, nie słyszą, nie czują
Jest jakaś duma, że z miłością do nich wciąż innych wyprzedzamy.
Zgrabiamy raz mokre, raz suche liście
Z albumu ze zdjęciami
Grób na wszystkich świętych przygotowany na zapalenie znicza
A znicz pachnie jak ciasto cynamonowe zrobione bez okazji.
I ten płomień szczęścia, że kiedyś ich spotkamy.
Łzy nad grobem wielkich i małych
Zawsze tak samo słone
Niechorobliwa pamięć tak samo nieustępliwa
Bez amnezji, dlatego tak nadal żywa.
Lidia Stefek
Październik 2014 r.