Dźwięki. Słyszysz je od razu. W każdym razie nie jest to szelest szybko przewracanych kartek przy czytaniu książki. To muzyka w zapisanych słowach, koncert dusz, orkiestra rozterek, trio pytań, duet tęsknot i w końcu solo sukcesu okupionego też niespełnioną i skrywaną miłością. Już od pierwszych tonów preludium jesteśmy wprowadzani do wysłuchania genialnej biografii zwykłego człowieka, którego życie zostało podporządkowanie muzyce. Przyglądamy się jakby z widowni na pozór harmonijnej grze życiowej bohatera. Gra niezwykle wrażliwie, tak, że będąc nawet laikami, potrafimy rozpoznawać nuty jego zwątpień, radości, osobistych dramatów, a także wspaniałych koncertowych sukcesów. Muzyka używa swoich środków przekazu i my się po prostu wsłuchujemy w tą niebanalną historię zagraną na wiolonczeli.
Zacznijmy jednak od początku. Nie był zaplanowany w łonie matki do życiowej roli wirtuoza. Rodzicielka przeżyła ciężkie chwile porodowe, zaraz potem okazało się, że powiła martwy płód. Do tego zaszła pomyłka w zapisie imienia zmarłego. Miał być Felizem czyli Szczęśliwym: „Nie powodzenia, sukcesu dla niego pragnęłam, tylko żeby był szczęśliwy". Niekompetentny notariusz przemianował go na Feliu. Zsiniałe ciało noworodka rodzeństwo zawinąwszy w koc, zabrało do piwnicy. Na tony melodii fletu brata, Feliu po raz pierwszy otworzył uszy, oczy i usta. W tak niesamowitych okolicznościach zaczynają się losy chłopca, któremu już zawsze będzie towarzyszyła muzyka. Po śmierci ojca, w kufrze z jego rzeczami, znajduje smyczek do wiolonczeli prawdopodobnie przeznaczony dla niego. Ów tytułowy smyczek będzie nie tylko wielkim prezentem o znaczeniu emocjonalnym, ale odegra dużą rolę w dalszym życiu. Stanie się to za sprawą maleńkiego drobiazgu, którym zostanie przyozdobiony.
Feliu wcale nie był cudownym dzieckiem jakby mogło się wydawać. Grał wcześniej na fortepianie i skrzypach, ale to pierwszy styk z wiolonczelą spowodował, że zakochał się w jej dźwięku, a nawet popłynęły mu łzy: : „Wiolonczela (…) brzmiała jak ludzki głos”. W porównaniu z fortepianem brała górę: „Gra na fortepianie była jak napchanie się chlebem i wodą, podczas, gdy przez okno dolatuje zapach pieczystego od sąsiadów”.
Ciężka praca i wyrzeczenia, które to będą chodziły z nim jak cień, doprowadzą go do szczytów. Od zatęchłej dziury w swoim rodzinnym mieście, a potem przebywaniu w spartańskich warunkach u pierwszego nauczyciela muzyki, dojdzie do salonów. Będzie przebywał na dworze króla Alfonsa i królowej Wiktorii Eugenii znanej jako Ena. Ena była wnuczką królowej brytyjskiej, która 2 dni przed ślubem z hiszpańskim monarchą przeszła z protestantyzmu na katolicyzm. Nie była lubiana przez podwładnych, ale nadworny muzyk ją ubóstwiał. Od tej pory w wątek biografii Feliu, autorka wplata mocny rys historyczny. Pojawiają się prawdziwe osoby znane z kart poważnej historii: Hitler, generał Franco, Picasso, Gaudi, Debussy i inni. Burzliwe dzieje schyłku republiki i rodząca się siła faszyzmu, nowy ład w Europie, skomplikowane powiązania i współzależności między krajami, będą miały wpływ na wrażliwego i subtelnego bohatera. Zamieszanie polityczne nie pozostanie też bez znaczenia dla tak wdzięcznej dziedziny jaką jest muzyka. „Tęskniłem za dyscypliną oraz porządkiem, ale zewsząd i codziennie napierały na mnie rozkład i anarchia (…) Jak można było uczyć się czegokolwiek w tym chaosie? Tylko cofając się głębiej w głąb siebie, wyłączając się ze wszystkiego, co nie było czystą, uporządkowaną doskonałością muzyki samej w sobie.”
El rey del arco – Król Smyczka nadal będzie grywał, ale oprócz układania ósemek, bemoli, krzyżyków na pięciolinii, zajmować go będzie skomplikowana miłość do nieszczęśliwej, samotnej kobiety z korzeniami żydowskimi. To uczucie inne niż wszystkie, delikatniejsze niż samo pociągnięcie smyczka wiolonczeli. Każdy zły takt mógłby zerwać strunę przyjaźni, zauroczenia, cichej adoracji. Wcześniej z kochanką Izabelą w czasie aktu miłosnej rozkoszy porównywał ją do instrumentu. To miłość do skrzypaczki bez aryjskiej krwi w trudnych, nazistowskich czasach zmusza go do zadawania pytań. Czy muzyka jest ponad wszystkim? Ponad podziałami na nacje, ponad wojnami, niedostatkiem, ważnymi życiowymi wyborami? Czy muzyka potrafi sprawić, że zapominamy o niedolach? Czy jest potrzeba komuś, gdy rozgrywają się losy świata? Przecież widział dobrze napis w operze, że „Sztuka nie ma ojczyzny. Sztuka wznosi się ponad wszystko.”
Coś tu jednak nie zagrało. Aviva – jego platoniczna miłość musi uciekać przed prześladowaniami do Ameryki. Bezcenny szafir podarowany od królowej zostaje w jednej chwili wyrwany z hiszpańskiego smyczka i bez wahania zamieniony na pomoc finansową w ucieczce bezradnej kobiety. I tutaj nie bohater, lecz tytułowy smyczek ma do odegrania wielki koncert: „Malarz, muzyk – żaden artysta – nie powinien tak bezczelnie wpraszać się do dzieła. Nie wolno niszczyć wyjątkowości tego, co maluje lub gra. Artysta wykonuje tylko służbę.” Oczekując na dalsze pomyślne losy Feliu, Avivy i Al-Cerraza – miłosnego i muzycznego trójkąta zostajemy z kolejnym znakiem zapytania. Autorka szykuje dla nas jeszcze większe niespodzianki i zwroty akcji.
Wirtuoz Feliu to postać częściowo wzorowana na Katalończyku Pablo Casalsie – słynnym wiolonczeliście, a jego przyjaciel Justo Al-Cerraza na Izaaku Albenizie. Książka przybliżyła mi sylwetki wielkich kompozytorów, wspaniałe utwory muzyki klasycznej, a przy okazji świat Hiszpanii pod koniec XIX i w początkach XX wieku.
Powieść „Hiszpański smyczek” bez wątpienia jest godna przeczytania. Warta grzechu zakochania się w muzyce. Nawet gdy ta nie do końca odwzajemnia nasze uczucia. Zakończę cytatem z książki, który niech będzie ostatnią nutą wychwalającą treść lektury: "Od dawna siła muzyki nie przemówiła do mnie z taką mocą. Rozkoszowałem się sztuką, która unicestwiała troski tego świata, syciła serca emocjami, pozwalała dzielić się myślami tam, gdzie zawodziły słowa”.
Recenzowałam książkę Andromedy Romano-Lax pt. „Hiszpański smyczek”, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, okładka miękka, stron 608.