top of page

Recenzja książki pt.„Z dala od zgiełku”


W ostatni gorący weekend przeniosłam się nie tylko w czasie, ale i w chłodniejsze miejsce.Na angielskiej prowincji XIX w. przemierzałam wrzosowiska, chowałam się przed wiatrem na postrzępionych trawami wzgórzach, strzygłam owce, deptałam wiejskimi dróżkami otoczonymi koniczyną i buczynami, obserwowałam zachody słońca nad stawami relaksując się w towarzystwie pełnokrwistych bohaterów. Słowa, które znajdujemy w tytule powieści, oddają atmosferę miejsca, w którym przyjdzie i wam na chwilę się zatrzymać.

Od pierwszych kartek stajemy się częścią oddalonego od świata zacisza. Jednak tylko przyrodniczego. Bohaterami targają głośne, gwałtowne, namiętne uczucia, które to stanowią dla tego sielskiego obrazka nieprawdopodobny wprost kontrast. Kiedy tylko na moment próbujemy wschłuchiwać się w ciszę zaściankowego świata, wtedy w szumie dzikich traw usłyszymy nieregularne wstrząsania serc ludzkich, łkania, żale, odgłosy szczęścia. Krew mocniej zaczyna płynąć, potem woda w stawie zaczyna znowu się uspokajać by ponownie powiać ku tafli życia miłością w tym czy innym hrabstwie. I tak obserwujemy ciszę przyrody, która próbuje udobruchać nas przed gwałtownymi wiatrami namiętności. Jednak przyroda zmienną jest, tak więc niestałość dominuje również w duszach ludzkich. Dlatego nie dziwmy się, że autor poprzez opisy przyrody zastosował takie właśnie rozwiązania.

Jesteśmy blisko bohaterów, bo znamy paletę ludzkich uczuć z doświadczenia. Jak przewrotna jest miłość? Jak pochopne decyzje podejmowane w emocjach mogą wpłynąć na dalsze życie? Jak komplementy, miłe słówka potrafią omamić nawet największą przeciwniczkę instytucji małżeństwa? Znajdziecie odpowiedź. Poza tym nazwiecie po imieniu zazdrość i bezwarunkową miłość. Przede wszystkim zaś spodziewajcie się dużo, dużo miłości. Chorej, nieodpowiedzialnej, fałszywej, bezgranicznej, egoistycznej, głębokiej, zaborczej. Wszystkie odmiany, różne odcienie i blaski! Złożone uczucia, niepohamowane emocje, rozłożone w czasie nadzieje, rozczarowania, sentymentalne powroty do przeszłości, łzy, tematy tabu, przewrotność losu, flirty – to jest to, o czym napisał Hardy, a co powinno składać się na klasyczny romans. Jeśli takiej książki szukacie, to nie zawiedziecie się. Wszystko podane na pięknej tacy, ozdobionej wzorami inspirowanymi przyrodą angielskiej wsi.

Pozwólcie, że przedstawię głównych mieszkańców malowniczego zakątka. Poznajemy ich w okolicznościach pospolitych, gospodarskich zajęć i wydają nam się tacy zwykli. Czas, kartka po kartce, pokazuje nam jak bardzo się przebrażają, uczą życia na nowo, smakuja rozczarowań, stają się lepsi lub gorsi, nawet czasem mądrzejsi. Nie są jednostajni, ciągle pozostają w ruchu. Dlatego książka nie może znudzić. Jednym kibicujemy, drugim zazdrościmy, innym znowu chcilibyśmy „dać w pysk”. Tak! Książka rozjusza nasze morale. Nasz system wiary w to, że dobro zawsze zwycięża zostaje zachwiany. Główna postać i sprawczyni całego zamieszania – Betsaba nie chce być taka, jaką chcielibyśmy ją widzieć.

Betsaba jest silną osobowością, ale w obliczu miłości staje się maleńka jak robaczek w ziemi. Łatwo go zgnieść jednym przytupnięciem. Jawiąca się jako osoba, która nie potrzebuje mężczyzny w życiu chociaż zarządza dużym majątkiem ziemskim po zmarłym wuju. Wprowadza wielkie zamieszanie w okolicy kilku hrabstw z racji swojego wyemancypowania. Sama np.(bez ekonoma czyli rządcy – administratora gospodarstwa) uczestniczy w sprzedaży płodów w Gildzie Zbożowej. Betsaba przerasta swoje czasy, ale w miłości staje się bezbronna i dziecinna. Staje na swojej pogmatwanej ścieżce zyciowej przed wyborem partnera. Stać u jej boku widzi się wielu mężczyznom, ale trzech wybija się na prowadzenie.

Pierwszego poznajemy już na początku powieści. Dwudziestoośmiolatek, który ciągle jest kawalerem.Może jego luźne podejście do życia spowodowało,że nadal jest bez żony? Chodzi zgarbiony, co dodaje mu lat i zaczynają mu się pokazywać pierwsze zmarszczki. W dodatku jak typowy wieśniak nie lubi odświętnego stroju. Krępuje go to wszystko, co zabiera mu swobodę. Jest porządnym chłopem pełnym zdrowego, rolniczego rozsądku. Nosi rozciągniety kapelusz, stare kitel i za duże, niemodne buty, ale za to trwałe i wygodne. Taką zasadą żyje Gabriel Oak ( po polsku Dąb). Wydaje się, że jest stały jak drzewo, które domaga się by odzwierciedać jego charakter. Jako ten wiejski, prosty chłopak któregoś dnia widzi po raz pierwszy Betsabę wśród doniczek pelargonii, mirtu i kaktusów przyglądającą się sobie samej w lustereczku. Wtedy właśnie, choć ma już do czynienia z jej próżnością, zakochuje się bez pamięci. Czarnowłosa piękność nie zamierza go jednak wyróżnić. Daje do zrozumienia, że Gabriel nie zasługuje na uwagę. Chociaż teraz ma swoje zdobyte ciężką pracą gospodarstwo, to kiedyś był tylko pastuchem owiec. Znajomość jednak tego fachu imponuje kobiecie. Pasterz potrafi np. po tonie i odstępach w dźwiękach dzwonków pasterskich rozpoznać co dzieje się ze stadem czy też umiejętnie oporządzać owce łącznie z pomocą weterynaryjną. Inni chwalą jego imponujące umiejętności czytania z gwiazd, słońca i księżyca co do pogody czy wskazania obecnej godziny np. z zachowania się zwierząt. Czy to jednak wystarczy by Betsaba Everdene go pokochała? Czy bezgraniczne oddanie swojej pani to jawne pośmiewisko?

Rywalem Gabriela jest bardzo bogaty William Boldwood. Czterdziestolatek, dobrze ułożony na życie, z pańską twarzą, wyrazistymi rzymskimi rysami, prostą postawą i godnością w obejściu. Godność osobista Williama zostanie wielokrotnie poddana ocenie czytelnika. Wiedzieć musimy tylko tyle, że Boldwood jest albo zimny albo gorący. Podobno spokój i powaga są jego charakterystycznymi rysami. Życie traktuje surowo.Zaistniał w życiu Betsaby, ponieważ przewrotnie jako jedyny z wielu uwodzicieli nie zwraca na nią uwagi.To skłania próżna kobietę do wdarcia się anonimowo do jego szczelnego i poukładanego życia. Czy metoda zastosowana przez rozpieszczoną i wolną w działaniu kokietkę, zadziała? Czy to Boldwood będzie tym, który stanie na ślubnym kobiercu?

Kolejnym przyznającym się głośno do rozmiłowania w Betsabie jest sierżant Troy. Znany w okolicy kobieciarz i lekkoduch. W postawie przypominający greckich bożków piękności. Atletyczny, młody, wyróżniający się w tłumie wyższością i graniem wielkiego pana. Można się zastanawiać czy większe wrażenie na zalotniku robi jej umiejętność sprawowania męskich czynności niż piękno twarzy i ruchów? Wszak nie tak urocze z wyglądu damy do niego należeć mogły. Obok niego Betsaba mogła przybierać „dziewiczych rumieńców od czerwieni prowansalskiej do szkarłatu toskańskiego”. Troy czaruje z niezwykłą starannością i tupetem. W końcu nie lubi jak każdy żołnierz przegrywać. Ma przymioty, które kochają kobiety, nawet te najbardziej inteligentne. Czy Betsaba wyrwie się jak ptaszek z uwięzi i odda przystojniakowi?

Kogo wybierze nasza bohaterka? Spróbujcie wczuć się w jej sytuację. Nie oceniajcie jej wyboru. Jeśli już musicie, to raczej uczcie się na jej wyborach.

Autor tak zgrabnie przydzielił bohaterów,że zrobił właściwie przekrój społeczeństwa. Odnajdziemy tu całą barwną paletę bohaterów ziemiaństwa, wojskowych i panów. Oprócz tego widzimy ich przy ich normalnych czynnościach życiowych związanych z urodzeniem. Praca w polu i pasterstwo, przydzielanie wypłat , dożynki, jarmarki najemnicze, handel zbożem i inne.

Pozwolę sobie przy końcu, gdy emocje opadają, przytoczyć kilka kreatywnych cytatów opisujących przyrodę. Relaksujcie się. Ta książka dobrze was nastroi.

„Był to jeden ze zwykłych o tej porze, wolno budzących się wschodów słońca i niebo fiołkowe na zenicie, od północy było ołowiane, a od wschodu zasnute chmurami; nad ośnieżonym wzgórzem czy też nad owczarnią w Górnym Weatherbury słońce, jak gdyby wsparte na górskim grzbiecie, płonęło bez otoczki promieni, widziane tylko do połowy niby żarzący się ogień nad białym kamiennym paleniskiem. Wschód ten był podobny racej do zachodu, tak jak dzieciństwo podobne jest do starości”.

„ Blednący księżyc, posępny i zielonożółty jak przyćmiony mosiądz”.

„Boldwood w milczeniu obserwował, jak pod wpływem mrozu twardniała i lodowaciała powierzchnia śniegu, aż w czerwonawym świetle wschodu zaczęła lśnić połyskiem marmuru; jak w niektórych miejscach na wzgórzu zwiędłe źdźbła traw uwięzione w lodowatych soplach jeżyły się w swojej gładkiej, białej powłoce i wyginały na kształt starych weneckich szkieł.”

„Powierzchnia stawu lśniła matowym blaskiem niby oko umarłego.”

W podsumowaniu chciałabym przestrzec wraz z autorem, że emocje są złym doradcą. Należy nad nimi pracować. Dokładniej dokonywać wyborów życiowych. Brak opanowania i zdrowego rozsądku może doprowadzić nawet do tragedii. Jednak powieść oprócz takiego motto czy pouczającego wydźwięku, ma treści optymistyczne. Każda miłość jest inna. Można kochać na wiele różnych dziwnych czasem sposobów. Jednak miłość nie powinna niszczyć drugiej osoby, ma mądrze współdziałać we wzajemnym, pozytywnym odczuwaniu. Niejednokrotnie myślimy,że pewne przesłania w książkach nie są dla nas. Że już wszystko wiemy o miłości,że zagłaskaliśmy ją jak kotka w ciemnym pokoju i jest nam posłuszna. Ale uwaga:

„Czasem, gdy oczekując kogoś miłego, znajdziemy się nocą w zupełnej samotności, ogarnia nas nieokreślony lęk, ale stokroc gorzej działa na nasze nerwy nagłe odkrycie, że nie jesteśmy sami, lecz towarzyszy nam ktoś tajemniczy a nieznany, podczas gdy wszystko, co dyktuje logika, a więc intuicja, wrażliwość, pamięć, analogia, dowody, prawdopodobieństwo, indukcja składają się na świadomość, że jesteśmy zupełnie sami."

Polecam szczerze. Dreszczyk głębokich emocji. Przygryzanie wargi. Pocenie się rąk przy miłosnych wyznaniach." Z dala od zgiełku" to powieść przede wszystkim skierowana dla koneserów literatury romansu.

Za możliwość zrecenzowania książki Thomasa Hardy pt. „Z dala od zgiełku” dziękuję WYDAWNICTWU NASZA KSIĘGARNIA.

bottom of page