top of page

Gudhjem i wędzony sledź


Gudhjem to miasteczko o charakterze górskim położone u stóp góry Bokul. Ma 900 mieszkańców. Słynie z domów, które posiadają charakterystyczne kominy wędzarnicze.

To tutaj w otoczeniu pięknej ekspozycji miasteczka można zjeść przysmak a zarazem symbol kuchni bornholmskiej czyli SOL OVER BORNHOLM (słońce nad Bornholmem) - tradycyjnego śledzia bornholmskiego. Wędzonego jeszcze ciepłego śledzia podaje się na kromce ciemnego chleba. Obok dostaje się grubo pokrojoną cebulę lub szczypiorek i rzodkiewkę. Na stole stoi też surowe żółtko imitujace słońce. Od 9-12 lipca corocznie w Hasle odbywa się Festiwal Śledzia. Jest to największe święto portowe na Bornholmie z mnóstwem lokalnych specjałów i imprezami przybliżającymi miejscowe tradycje. Spójrzcie w jak uroczym otoczeniu można skonsumować śledzika.

W ogóle to bornholmczycy twierdzą, że świat mógłby nie istnieć, bo oni mają u siebie wszystko. Trudno się z nimi nie zgodzić. Objechałam całą wyspę i znalazłam to, co do życia potrzebne.Są samowystarczalni. Na maleńkim skrawku przestrzeni są wytwórcy wszystkiego powszedniego. Mieszkańcy powiedzą Wam co gdzie najlepiej kupić, u kogo dany produkt jest najlepszy. I tak np. jeśli chcecie wino to jedźcie do Pedersker, jeśli piwo i ekologiczne wody słodowe to do Svaneke, tam przy okazji zjedzcie lody sorbetowe. Po chrupki chleb wybierzcie się do Nyker, po ciasteczka i musztardę do Nexo, a jak lubicie nabiał i sery to skierujcie kroki do Klemensker.

Lokalni wytwórcy założyli na Bornholmie zrzeszenie Regional Madkultur Bornholm. Oznacza ono, że produkty są tradycyjne i przygotowywane czy zarządzane ze szczególną starannością. Jeśli znajdziecie taki znaczek na sklepie, hotelu, winiarni czy restauracji to znaczy, że trafiliście na idealną jakość. Spotkałam ten znaczek w sklepie ze znanymi w Gudhejm karmelkami. Zakupiłam imbirowo – kakaowe. Mała paczka kosztowała około 100 koron duńskich, ale warto było podarować dzieciom prawdziwe cukierki. Dla znajomych i gości ze „Świat to za mało” przywiozłam pocztówki tworzone przez fotografa ze stolicy. To też lokalny akcent.

Ogólnie kuchnia bornholmska rządzi się swoimi prawami, rzekłabym przyrodniczymi. Potrawy lokalne doprawia się do smaku wyspiarską łąką. W lasach i dolinach rzecznych rosnie np. czosnek niedźwiedzi, który zawiera duże ilości witaminy C i A. Dodaje się go do wielu dań podnosząc walory smakowe.Plażową musztardę znajdziecie wg wskazówek nazwy na plażach. Ma różowe kwiatki i smak prawdziwej musztardy.Dodaje się ja głównie do jajek i sałatki kartoflanej.

Na malowniczym wzgórzu Bohul rosną przepyszne, okazałe jagody. Można je kupić na rogach ulic. W ogóle na Bornholmie spotkacie się z protestanckim zaufaniem. Małe stragany często zostają bez sprzedawcy. Należy wrzucić pieniądze i obsłużyć się samemu. W razie konieczności wydać sobie resztę z pudełeczka z monetami. :)

Ze wzniesienia rozpościera się widok na całe miasteczko, a przy dobrej widoczności zobaczycie wyspy nazywane Groszkowymi. Z portu Gudhejm dostaniecie się najszybciej w to miejsce.

To niewiarygodne, że mały Bornholm, który ma 40 km wzdłuż i 30 km wszerz ma swój archipelag wysp. Dwie z nich: Christianso i Frederikso są zamieszkane, a inne są ostoją rzadkiego ptactwa. Archipelag nazywa się Ertholmne, ale Duńczycy nazywają go groszkowym, ponieważ jest tak maciupeńki. Na dwóch wyspach mieszka w sumie około 110 mieszkańców, w tym 18 dzieci, które chodzą do miniaturowej szkoły. Wyspy posiadają mały hotelik, jeden sklep i małego jeża.W centrum znajduje się jedyna restauracja od lat prowadzona przez tego samego gospodarza. Od lat pytany był przez turystów o to samo tzn. czy rzeczywiście na wyspie jest tak mało ludzi, że jest tylko jedno zwierzę itd. Wpadł na pomysł umieszczenia tych wszystkich zapytań i gotowych odpowiedzi na serwetkach. Oczywiście serwetki ciagle giną, bo każdy turysta chce się pochwalić w jak unikatowej społeczności bywał. Na Christianso z ciekawostek z innej beczki, znajduje się twierdza morska. To pięknie zachowany obiekt dziedzictwa kulturowego.Wyspy emanują historią. Wszystko tam jest pod ochroną: mury fortyfikacji, bastiony, wieże, domy o konstrukcji ryglowej i kamienne szałasy.

Gudhejm zachwyciło mnie spokojem, brakiem pośpiechu, miniaturowymi ogródkami i wszechobecnym zapachem świeżego, wędzonego śledzika. Jestem pewna, ze nie ma drugiego takiego miejsca na świecie.


bottom of page