10 grudnia 2015 r. miałam przyjemność być zaproszona na zwieńczenie konkursu poetyckiego, który wygrała pani Anna Piliszewska. Wcześniej poetka gościła w będzińskiej książnicy podczas uroczystego podsumowania konkursu. O tym wydarzeniu można przeczytać tutaj.
Tomik poezji pt. „Gdy zamszowieje ligustr” Anny Piliszewskiej był Nagrodą Główną ósmej edycji Ogólopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Władysława Stefana Sebyły zorganizowanego pod patronatem Prezydenta Miasta Będzina Łukasza Komoniewskiego. Fundatorem nagrody była Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna w Będzinie.
Jest to piąta książka autorki. Wcześniejsze to: "Perszerony jesienne", "Prywatna korespondencja", "Dziejba człowiecza" i "Południe o barwie marengo".
Ze wstępu zatytułowanego „Gąszcz” opatrzonego słowem Macieja Meleckiego, poety i dyrektora Instytutu im. Rafała Wojaczka w Mikołowie, dowiadujemy się o poezji autorki: „Piliszewskiej jest wszak dana – rzadko spotykana – świadomość krańcowości i ulotności doznania, podstawowego budulca tych wierszy, wyłaniającego się częstokroć z bliskiego obcowania ze światem przyrody, która kierując się swoimi prawami, poza swą bujną fasadą, niustannie samo pożera się i wchłania. Doznania tedy nie mogą być inne, szczególnie, kiedy ich problematyzującym źrodłem staje się człowiek konfrontowany nieustannie z innymi, doszukujący się w nich takich prześwitów, które pomogą mu zobaczyć siebie w pełni swej złożoności i niejednoznaczności”. Po takiej rekomendacji, człowiek aż chce się zanurzyć w gąszcz niepodległego świata w jej wierszach.
Zanim jednak pani Anna Piliszewska zarecytowała nam kilka swoich wierszy z najnowszego tomiku, w atmosferę wyjątkowego wieczoru, wprowadziła nas wokalistka Ośrodka Kultury w Będzinie, pani Magdalena Kosma. Poetka przyznała, że dobór repertuaru muzycznego był trafnym komentarzem do tego, co książka zawiera. My natomiast otuleni ciepłym i anielskim głosem pani Magdaleny, czekaliśmy na to najważniejsze.
Spotkanie zaczęto od zwrócenia uwagi na okładkę, którą zdobi obraz Jacka Malczewskiego z 1890 r. pt. „Introdukcja”. To wybór osobisty, pani Anna kocha malarstwo. Wyjaśniła, iż żadna inna okładka nie miałaby sensu. Obraz przedstawia Malarczyka (to potoczny tytuł tego dzieła), zadumanego, rozmyślającego, zapatrzonego w dal, pewnie z racji refleksji nad nowym obrazem. Może też z powodu swojej niezawesołej sytuacji materialnej, która wyraża się w lichym ubraniu, dziurawych butach? Z dzieła przebija jednak pasja tego młodzieńca do tworzenia. Pełne wiadro pędzli i umorusane farbą ubranie obrazuje jego wielkie chęci. W malarstwie młodopolskim dzieło zapoczątkowało nurt symbolizmu, zapytania nad sensem sztuki i jej tworzenia. Wybrała ten obraz, gdyż pokazuje on początki twórczości. Obraz Malarczyka odwołuje też do relacji między sztuką i naturą. Pani Anna w swoich wierszach również czyni naturę czymś istotnym. Poza tym wyobraziła sobie, że symboliczny Malarczyk jest bohaterem jej cyklu wierszy.
Źródło: http://galerialu.pl/_var/gfx/d396494086e87fe7ed11323f66d87111_3526.jpg
Oprócz prezentacji wierszy, organizatorzy przewidzieli czas na poznanie samej autorki. Wywiad przeprowadził poeta i bibliotekarz - Andrzej Noga.
Zapytana czym nowy tomik różni się od wcześniejszych wyjaśniła, że charakterystyczne w nim jest poszukiwanie czegoś ulotnego, podskórnego pragnienia miłości. Nie tyle erotycznego, powiązanego z fizyką, ale z duchowością. I chociaż mówiła, że wiersze zawierają coś bardzo głębokiego w zbliżeniu się dwóch ciał, to nie jest to obraz typowego aktu seksualnego. U niej to szukanie i tracenie miłości. Oczywiście zbliżenie fizyczne jest ważne, ale chwilowe. Natomiast głęboka miłość duchowa jest czymś co można dotknąć. Tomik zaczyna od zauroczenia, od początku miłości do jego zmierzchu czyli umierania. Cykl zachowuje chronologię , jak i chronologia występuje w życiu, jeśli zaistnieje już to uczucie. Zawarła w strofach głębszą refleksję o przemijaniu. To nie są w żadnym razie przyziemne doznania.
Poetka odpowiadała na szereg ciekawych pytań z dziedziny literatury. Według jej opinii każdy po swojemu i według swojej wyobraźni, marzeń konstruuje światy poetyckie. Na nią największy wpływ miał Bolesław Leśmian. Jest mistrzem, ponieważ nikt inny nie potrafił w tak subtelny sposób i z taką klasą opisać akt seksualny. Pani Anna optuje za tym, ażeby w literaturze polskiej bronić klasyki, słowa, które jest liryczne, a nie drapieżne. Liryka, która posługuje się tematem erotyki odsłaniając tylko zewnętrzne ciało to dla niej antysztuka. Jednakże przyznaje, że ważniejsze jest to, co odczyta odbiorca, a nie to co zamierza autor. Dlatego jest tyle wersji poetyckich, ilu mamy czytelników.
Nie ma jednego ulubionego wiersza. Wiele strof należy do grona jej ulubionych. Ceni Szymborską za wiersz „Żona Lota", Juliusza Słowackiego za „Balladynę”, Jana Kochanowskiego i od razu dodaje, że nie jest to zdrada Leśmiana. Bardzo lubi ironię w poezji począwszy od Kierkegaarda. Ma na myśli tę ironię zakamuflowaną, dyskretną, refleksyjny uśmiech. „Lubię jak coś brzmi”- tak skwitowała w skrócie swoje upodobania literackie.
Przyznała,że miło jest usłyszeć o sobie, że jest poetką. Po raz pierwszy nazwano ją tak w 2003 roku, kiedy zdobyła wyróżnienie w konkursie poetyckim w Łomży. Pisze od 13 lat. Jednak prędzej całe życie krążyło wokół poezji i miłości do książek. Na potwierdzenie swoich słów dodała, że raj musi być biblioteką.
Zapytana o zagadnienie metaforyki w wierszach przeciwstawiła się opinii, jakoby metafory były niepotrzebnym reliktem przeszłości poetyckiej. Uznała je raczej za klejnot jeśli nie są „rozbuchane”. Sama używa wiele środków artystycznych. Pozwolę sobie zacytować kilka kreatywnych: eden z pneumy i popiołu; ciemność co dźwiga mafory snu ; widmowy horyzont zapisany w kometach zimnym rylcem szronu ; doświadczyć na twarzy ukąszenia powietrza ; skrzydła rosną i coraz trudniej nie odfrunąć ; księżyc, który nie umiał zasnąć ; zielona agonia ; siwość listów i włosów ; drżenie obecności; dom z dymu; kolebka z pajęczyn.
Na koniec oczywiście zawsze najlepsze, dlatego w podziękowaniu za ten piękny wieczór, dzielę się urywkiem mojego ulubionego wiersza pani Anny Piliszewskiej pt. „Brzydkie zabawki”:
Nim siądziemy do stołu
Z mgły: w kolebce z pajęczyn ułożymy
zabawki – wymyślimy im
ręce, włosy, imiona – nie bój się,
przecież to będzie tylko
taka zabawa; wszystko bardzo
na niby.
(…) za tym lasem, za domem z dymu,
przy usypisku, gdzie glina mlaska łakomie,
zakopiemy głęboko
wszystkie brzydkie zabawki
kalekie…
Takie pisanie w mojej opinii nie pozwoli zzamszowieć naszym emocjom i miłościom.
Wieczory w bibliotece, szczególnie te z czytaniem poezji, mają swój klimat, nastrajają pozytywnie, łagodzą nastroszone emocje. Dzięki dbałości o szczegóły jak np. wystrój sali, dobór dekoracji na stoliczkach, muzyce na żywo towarzyszącej ciekawym rozmowom z interesującymi ludźmi, takie wieczory niosą w sobie duchową energię daleko sięgającą poza wymiar tu i teraz. Nie inaczej było wczoraj. Dziękuję pani Annie za wspaniałą recytację swoich wierszy, za swój krótki ale jakże obszerny przekaz. Zaś organizatorowi spotkania – Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej w Będzinie za zaproszenie i miły nastrój, że chce się tam po prostu być!