top of page

"Dieta (nie) życia"...gdy życie boli


Dieta nie do przeżycia czy normalnego funkcjonowania psychicznego i fizycznego to dieta osób dotkniętych problemem anoreksji. W skrócie książka jest pamiętnikiem osoby, która znalazła się w grupie zachorowań na to właśnie zaburzenie odżywiania się.

We wstępie dowiadujemy się kilka naukowych faktów dotyczących choroby, by potem przeczytać jak się z nią żyje lub powoli świadomie umiera – w relacji Karoliny Otwinowskiej. Aby zrozumieć całokształt wstrząsającej odsłony życia tej dziewczyny i nie oceniać jej postępowania pochopnie, dobrze jest przyjrzeć się wiadomościom z pierwszych stronic. Dla osób chorych niejednokrotnie życie jest trudniejsze do zniesienia niż dotkliwy głód. „Zastanawiałam się czy można umrzeć z głodu we śnie. Zaciskałam pięści, wbijałam paznokcie w nogi, żeby bólem uśmierzyć ból – wycie pustego żołądka.” Chcą przetrwać w molochu nieczułej egzystencji.

Zanim poznamy Karolinę, należy wiedzieć, że ANOREXIA NERVOSA – to znacznie więcej niż tylko przesadne odchudzanie się. Osoby zaburzone pragną bardzo mocno miłości, aprobaty, czułości, zainteresowania. Według klasyfikacji Światowej Organizacji Zdrowia definiuje się ją jako zaburzenia jedzenia o podłożu psychicznym, które charakteryzuje celowa utrata masy ciała wywołana świadomie i podtrzymywana przez pacjenta. Przyczynami powstawania anoreksji są czynniki kulturowe jak np. ideał szczupłej sylwetki jak również czynniki rodzinne i indywidualne np. zaburzony obraz siebie. Czynnikami predysponującymi mogą być : ogólne niezadowolenia z siebie, specyficzna wrażliwość, podatność na zranienie. Czynnikami wyzwalającymi są np. krytyczne uwagi na temat wyglądu. Czynnikiem zaś podtrzymującym jest poczucie kontroli nad własnym ciałem. Osoby cierpiące na anoreksję mają pewne cechy charakterystyczne np.: nadmierne poczucie odpowiedzialności, pilność, niskie poczucie wartości, ambicja, trudności w kontaktach z rówieśnikami. To wstępny rys zapoznawczy z naszą bohaterką. Jednak o Karolinie dowiemy się grubo więcej. Będzie to opowieść przerażająca. Zaczyna się tak całkiem niewinnie lub po prostu nie zapowiadają się większe problemy.

Grubaska , Sumo, Głupi Pączek – to były pierwsze przezwiska nadane przez znajomych. Zamieniła to z dumą na : Anorektyczka, Kostucha, Oświęcim, Szkapiszcze, Truposz, Szkieletor, Kij, Śmierć na łańcuchu. W końcu sama nazwała się Żukiem Gnojarkiem, bo nosiła śmierdzący problem przy sobie. Etapy nadawania pseudonimów odpowiadają po trosze jej etapom życia w chorobie zobrazowanym za pomocą trzech imion. Pierwsza Dorotka to jeszcze w miarę wesoła dziewczyna, bez problemów. Andżelika chce kontrolować wszystko, wzbudza wyrzuty sumienia, ale jeszcze pozwala spożywać posiłki. Kristin jest okrutna i bezwzględna, zabrania kategorycznie konsumować pożywienie. „Uwielbiałam czuć się pusta w środku. Tak jak lekka chmurka – być samym powietrzem. Mogłabym wtedy tańczyć razem z nią po niebie. Jednak po każdym posiłku zamieniałam się w piłkę lekarską, która ociężale i niezdarnie toczy się po ziemi. Podobno jem tak niewiele, że nawet z obiadem w brzuchu byłabym łatwym łupem dla wiatru. To nieprawda. Przecież wszystko pęczniało we mnie, tężało i zamieniało w ciężki głaz, który przykuwał mnie do ziemi. Wciąż walczyłam z prawem grawitacji. A robiłam wszystko, by znów poczuć się lekkim, zwinnym obłoczkiem.”

Anoreksja – początkowo dla chorych jest przyjaciółką czyli wtedy, gdy gubi się kilogramy. Nie wiedzą jak bardzo się mylą. Chora psychika zniekształca postrzeganie świata. To iluzja i deziluzja. Bohaterka żyła w magicznej, wymyślonej przez siebie krainie. Potem stwierdziła, iż „Mam mózg jak gąbka. Nasiąka jedynie na moment i mnóstwo w nim dziur.” Kiedy zaczyna szwankować zdrowie i trzeba przyjmować posiłki wtedy anorektyczne przyzwyczajenie krzyczy nie dając za wygraną: „Wara od czekolady!(…) Znowu się nażarłaś, ty gnoju!(…)Nic dziwnego, że zawsze przegrywasz, śmierdzielu…”

Życie Karoliny w jej mniemaniu już wcześniej nie było szczęśliwe. Z dokładnością i szczerością opisuje konflikty rodzinne. „Poczułam, że nie mam domu!(…)Dom to nie kawałek podłogi, dach nad głową i meble. To miłość, którą można się ogrzać mocniej niż przy kominku. (…) U nas jednak zapanowały przeciągi uczuciowe, które skutecznie wietrzyły mieszkanie z zapachu miłości.(…) Ciężko było mieszkać w krainie lodu (…). „Nigdy nie spodziewałam się niczego miłego. Mroźna atmosfera otoczenia wypełniała również moje wnętrze.” Nie oceniam bohaterów książki, tym bardziej rodziców, którzy bardzo cierpieli; „ Dziś anoreksja (…) zabrała mi mamę. Najbliższa mi osoba zostawiła mnie na pastwę tego choróbska. Powiedziała, że nie może patrzeć, jak się głodzę, że szczur na mej twarzy ją przeraża, że kazdej nocy przychodzi sprawdzić czy oddycham i jeszcze żyję, i że ma już dość.” Potrafię jednak wyobrazić sobie smutek bliskich osób. Dlatego tak ważne jest pisanie o anoreksji jako dodatkowej terapii dla tych, którzy są uwikłani także pośrednio w ten problem. „Wzrok, paznokcie, zęby, dziąsła…Wszystko szwankowało. Włosy wypadały, skóra się łuszczyła, łupież obsypywał ramiona. (…)Anoreksja zabrała mi nie tylko zdrowy wygląd, ale i smak życia. Radość i młodość poszły na emeryturę. Byłam piętnastoletnią staruszką. Czułam żal. Żałowałam siebie, ale dużo bardziej moich rodziców. Widziałam, że gdy na mnie patrzyli, ich oczy krwawiły łzami. Wciąż wbijam tylko ciernie w ich serca.”

Karolina często próbowała na różne sposoby rozwieść się z chorobą. Kilkakrotnie był to szpitalny parasol. „Żelazne drzwi oddziału odgradzały mnie od codziennego życia, od wyrzutów sumienia związanych z jedzeniem i od ciągłego dążenia do bycia perfekcyjną…” Jednak często tam wracała po nieudanej kuracji. Podaje sposoby na oszukiwanie wyroczni czyli wagi, także pielęgniarek i lekarzy np. doczepianie odważnika do warkocza, wypicie kilka kubków mineralnej i niesikanie przed ważeniem, stanik nasiąknięty wodą i inne. „Zagrałam prymitywnie i po chamsku. Ale za nic nie zamierzałam się do tego przyznać. Bo anorektyczka nie ma cywilnej odwagi. Posiada tylko duszę hazardzisty.” Bohaterka dochodzi do wniosku, że fajnie byłoby być rośliną i najlepiej, żeby ludzie mogli przeprowadzać fotosyntezę. Wtedy wystarczyłaby szklanka wody, słońce za oknem, przewietrzenie pokoju.

Spustoszenie w ciele, jakie przynosi choroba jest niewyobrażalne. Kiedy podczas lektury uzmysławiamy sobie, że za tymi brakami idzie pustka w psychice, wtedy dobrze widzimy całkowity dramat anorektyków. Książka nie zasłania niczego. Wszystko definiuje i obnaża. W detalach przytoczonych z życia dziewczyny. W przykładach z życia innych ludzi. Za niższą kreską kilogramów stała niestety kreska innych strat. O wiele boleśniejszych. „Bałam się tracić. Gubienie kilogramów to jednak nic w porównaniu ze stratą człowieka. To boli najbardziej.”

Płakałam krynicą obfitych łez. Kibicowałam autorce w trudnym powrocie do zdrowia, a jednocześnie chciałam ją besztać za lekkomyślność, gdy się poddawała. Łatwo było złoscić się na nią, bo to nie ja przechodziłam to piekło. Na szczęście przyszły chwile optymistyczne oraz ludzie, którzy ją rozumieli bardziej niż ja: „Uwielbiałam chwile spędzane z nauczycielką. Ona nie tylko patrzyła, ale i widziała. Nie tylko słuchała, ale również słyszała. Dlaczego inni tego nie potrafili?”

Jak ocenić książkę, która mówi tak przejrzyście o przenikającym stawy, kości i duszę, bólu? Świetna? Fantastycznie napisana? Jak wyrazić się o życiu, które bardzo boli i woła o jałumużnę uczucia? Czy dobrze jest polecać komuś, by pastwił się czytaniem książki o czyjejś tragedii? Tak – warto przeczytać, bo finał jest optymistyczny, a nie zawsze tak bywało. Dr Beata Szurowska tak stwierdziła: „Pamiętam również dziewczęta, dla których anoreksja stała się śmiertelna. Choroba stała się dla nich sposobem na życie, które za bardzo bolało, a anorektyczne mechanizmy pozwalały zapomnieć o problemach i lękach, niespełnionych pragnieniach i potrzebach.”

Czytajcie „Dietę (nie) życia”, zapoznajcie się z tą straszną chorobą, pomagajcie ilekroć jesteście w stanie. Kochajcie bezwarunkowo. I uwaga na słowa – wszak od nich zaczął się ten dramat.

Dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia za możliwość zrecenzowania książki Karoliny Otwinowskiej i Agnieszki Mazur pt.„Dieta (nie) życia”.

bottom of page