top of page

Recenzja książki pt."Sen powrotu"

„Czas tak naprawdę nie jest linearny, ale cykliczny, i pewne rzeczy, osoby, zdarzenia lub chwile powracają. Nawet jeśli znikają dla nas, to może pozostają gdzieś dla innych, może wcale na zawsze nie umierają?” – tak, dosłownie w czasie lektury miałam sen powrotu do miejsc z własnej wyprawy. Miejsc, które nierzadko czas chce zrobić mniej ostrymi, widocznymi, albo po prostu wmówić nam, że może nas tam wcale nie było, może się nam to przyśniło. Może to co na jawie nie może przyśnić się z taką intensywnością szczegółów?

Sen Piotra Strzeżysza - warty głębokiej analizy, bo i treści są głębokie.

Nie umiem jednoznacznie określić dlaczego książka mnie „porwała”. Może to zasługa niespokojnego ducha autora, który i we mnie drzemie. Ten bakcyl podróżniczy zazwyczaj każe raz po raz zamiast z domowego kubka bez ucha, pić z tego, w którym odbija się nie zawsze aromatyczna ciecz, ale zawsze ze skrawkiem nieba innego niż ułożony, domowy świat.

Być może moje zauroczenie tą pozycją ugruntowuje opowieść o kotach, które chciały do kogoś należeć nie bacząc, iż podróżnik to przecież nie jest dobry wybór. Nie jest się uporządkowanym, wsuwanym w ramy, nie ma czasu na głaskanie ani zwierząt ni okoliczności. A może to instynkt koci, by chodzić własnymi drogami tak zbliżył duchowo autora z bezpańskimi kotami. Choć były to zwykłe opowiadania o przymilaniu się zwierząt, można dojrzeć głębszy sens. Ugłaskany kot, tak jak i podróżnik, po czasie wywieje z domu: „(...) po czym odwrócił się od okna, założył na głowę swoją ulubioną czapkę z daszkiem i wyszedł, delikatnie zamykając drzwi. Z domu zabrał tylko ciszę, całą resztę pozostawił za sobą.”

Możliwe, iż książka pana Strzeżysza podobała mi się, bo była ciszą refleksyjnego, samotnego wyjazdu, ale krzyczała z każdej strony obecnością ludzi i przyrody. Takie paradoksy są zwykłą doczesną drogą wędrowca.

Zapewne na korzyść książki przemówiła szczerość podróżnika, który zamiast chwalić się wielkimi dokonaniami jak to najzwyklej w świecie bywa, opisuje prozaiczne momenty, które w moim odczuciu są o wiele ważniejsze (niosą ideę), niż modne ostatnio w książkach podróżniczych karmienie swojego ego. Dzięki temu swojskiemu spojrzeniu wiemy, że to realny świat. Sami możemy go dotknąć. Wydawać się może nie tak niezwykły jak u innych pisarzy, ale jest konkretny, dopasowany do tego, co nawet pospolity człowiek wie o świecie. Autor udowadnia, iż z siodełka roweru widzi się niby to samo co z taksówki, ale wewnętrznie obraz miejsc u rowerzysty jest trójwymiarowy.

Porwał mnie już sam wstęp. Zaintrygował. Mocniej zaczęło bić podróżnicze serce. Kibicowałam owemu, nieznanemu, tajemniczemu bohaterowi by wyszedł z chaty. Bałam się, że zawróci by zgasić ogień pozostawiony w domowym piecu. Żaru, miłości i pasji dla podróżowania jednak nie da się zagasić.

Trafne są także cytaty z serii książek o Muminkach przytaczane przy początku rozdziałów. Uniwersalne postaci jak Ryjek, Włóczykij, Paszczak, Muminek przemówiły po raz kolejny. W naszym podróżowaniu czasem musimy stać się jak dzieci. Ufne, iż przygoda i zabawa skończy się dobrze. W tym sensie często przykrywałam ciepłym kocem naszego rowerzystę, gdy łykał antybiotyki, podawałam wodę i nawoływałam jak echo w przełęczach andyjskich, by jechał dalej.

Przejechałam z autorem z Anchorage na Alasce do południowej Patagonii na bagażniku jego roweru. Trochę jak ta natrętna kotka owinęłam siebie zamiast ogonem, linką. Miałam ten sam stan co bohater: „Pewnego ranka (…) mężczyznę ogarnęła tęsknota (...) Tęsknota wywołała sen. Niespełniony sen o byciu gdzie indziej. Byciu tam, gdzie nie sięga wzrok. (...) Byciu tam, gdzie nas nie ma."

Część jego drogi przypomniała mi moją własną, trzymiesięczną po Ameryce Południowej, szczególnie odgłosy dżungli, które autor zawarł w tekście: „Tropikalna dżungla w nocy nie śpi, tętni życiem uśpionym za dnia, pochowanym w cieniu. Nocą wypełnia ją rozbuchana, rozpasana chuć. Rozchodzące się zewnątrz odgłosy cykania, bzykania, gruchania, wycia, kwilenia, świstania…” Poza tym miał podobne doświadczenia dotyczące wilgoci - współtowarzysza jazdy w tej części świata; ze sprzedawcami badziewia – hedonistami wyobraźni oferującymi szczyptę iluzji; z brakiem wygód w domach Latynosów. Gratuluje Panu Piotrowi dedykując mu jego własne słowa: „Na świecie nie ma rzeczy niemożliwych, tylko czasem chęci brak. Nie chce się człowiekowi. Zaraz jakiś pretekst wymyśli, że się nie da. Bo nie móc jest łatwiej niż móc.” Dziękuję mu za zadyszkę by podjechać dalej, podziękowania za sen, w którym jesteśmy gdzie wiatr poniesie, tam, gdzie być może nas jeszcze nie było!

Dziękuję za tego odludka i dziwaka z ułomnością – przesadną obfitością myśli. Za noszenie w sobie wielkiej tajemnicy. Dziękuję za pozostawienie dzikości na odkrytych przez siebie terenach, za niedopowiedzenie wszystkiego, za wielokropek: „Lubię te pozostawiane bez odpowiedzi pytania, niby pozamykane, porozstawiane w kątach na strychu zapomniane graty i kufry, których zawartości już nikt z żyjących nie potrafiłby choćby w przybliżeniu określić, ale które niezmiennie wzbudzają dziecięcą ciekawość i szczere zainteresowanie, gdy tylko padnie na nie buszujący po zakurzonych zakamarkach wzrok. Lubię błądzić wokół nich, nawet jeśli w innym celu szwendam się pod dachem, przeczesywać zajmowane przez nie ocienione narożniki, bardziej przeczuwając niż zgadując, co takiego jeszcze mógłbym pośród tych starych, wysłużonych mebli odnaleźć…”

Wspaniała lektura dla refleksyjnie nastawionych podróżników, dla tych, którzy poza oczami, mają spostrzegawczą duszę. Dla tych, którzy chcą dotknąć nieba bez drabiny posiadając tylko jednoślad i serce wypełnione pasją. Muszę kończyć, bo gdzieś w oddali niesie się wołanie. Zdaje się, że to do mnie.

Przed przeczytaniem książki skonsultuj się z lekarzem laryngologiem, bo może się okazać, że i Ty słyszysz głosy by spakować się i wyjść.

Dziękuję serdecznie WYDAWNICTWU BEZDROŻA za kolejną dawkę pozytywnych treści przesyłając mi dla recenzji książkę Piotra Strzeżysza pt. „Sen powrotu.”

Wszystkie zdjęcia podróżnicze są mojego autorstwa. Zrobiłam je podczas wyprawy do Ameryki Południowej.

bottom of page