top of page

Twórczość Oty Pavla na kwietniowym Dyskusyjnym Klubie Książki

Chciałam po raz kolejny zachęcić mieszkańców Będzina i okolic do uczestnictwa w klubie DKK w Będzinie. Nasze spotkania dotyczące literatury odbywają się w każdą trzecią środę miesiąca (od września do czerwca) o godz.17.00 w klubie „Pod Sową” MiPBP na ulicy Piłsudskiego 39. Co miesiąc mamy okazję zapoznać się z bardzo ciekawymi pozycjami, które swoim spostrzegawczym, wrażliwym okiem czytelniczym wybiera koordynator – Grażyna S. Dziś propozycja do rozważenia na kwietniową rozmowę. Jeśli jesteś rybakiem, wędkarzem, degustatorem ryb czy po prostu łowisz życie pełną siecią – przyjdź.

Napisałam krótką recenzję książki pt. „Śmierć pięknych saren. Jak spotkałem się z rybami”, o której będziemy dyskutować na spotkaniu 20 kwietnia.

Dzieci i ryby głosu nie mają? Tutaj mają. Świat opowiadany jest właśnie głosem niezwykle dojrzałego dziecka. Do tego stopnia, że potrafi przymknąć oczy na wady tatusia, krewnych, znajomych. Do głosu dochodzą także ryby. W jaki sposób ryba może mieć głos? W tej książce sytuacje przypominają trochę czeski film...

Ryby, kajaki, wędkowanie, stawy, ławice, haczyki, przynęty aż krzyczą z kart opowiadań. Nie bójcie się, że wymagać się będzie od was podczas lektury bycia rybakiem czy przynajmniej wędkarzem. Wystarczy, że zarzucicie sieci na życie, a zrozumiecie sens przesiadywania z bohaterami nad brzegiem jeziora.

Na początek wyobraźcie sobie taką ekspozycję wakacyjną w gospodarstwie wujka młodego narratora: piec chlebowy, w którym oprócz pieczywa rosło ciasto; w piwnicy dzbany mleka, maślanki, śmietany i masło; w oborze krowa; na stoku rosną ziemniaki; w lesie grzyby; w wodzie pływają ławice ryb, w gospodzie na skrzyżowaniu piwo; w spiżarni gary z marynowaną sarniną oraz wianuszki praskich serdelków, a do tego wszystkiego przygrywa gramofon. Można byłoby siedzieć bez końca nad stawem, łowić ryby, słuchać gawęd, smażyć ryby na ruszcie, wsłuchiwać się w błogostan natury gdyby nie… pojawiający się pan z charakterystycznie przyciętym wąsikiem. Człowiek, który zrównał z ziemią Lidice (krwawy rewanż za udany zamach na Reinharda Heydricha), a także wymordował miliony ludzi podczas II wojny światowej. I nie jest nam już do śmiechu, biwakowania i wędkowania…

Syn Żyda i Czeszki snuje wspomnienia dnia codziennego. Są raczej radosne, humorystyczne, głównie o pasji swojego ojca dla hodowli i łapania ryb. Hobby to przejmuje syn, o czym zaświadcza druga część lektury. Poza tym dowiadujemy się o wesołych przypadkach w pracy komiwojażera. Ojciec bohatera, który życiowo często przegrywa, podnosi się z upadków co stanowi w książce odzwierciedlenie schematu pełni życia człowieczego. Syn wybacza mu wszelkie potknięcia, a nawet w pewien sposób Tatuś jest dla niego herosem. Pieszczotliwie i konsekwentnie nazywany „Tatusiem” zajmuje się sprzedażą lodówek i odkurzaczy firmy „Elektrolux”. Jest w tym tak genialny, że potrafi sprzedać sprzęty do domu, gdzie nie ma prądu czy wcisnąć zakup nauczycielowi, w którego przed laty rzucił kałamarzem. Jak powiada o nim syn: „Tatuś to złodziej serc” , „rozumiał doskonale mowę ludzkich oczu”. Lubił go znany malarz, „bo tatuś nie chciał od niego obrazów i pieniędzy na cele dobroczynne”. Tatuś wybierając zakątek dla rodzinnych wakacji „szukał miejsca na węch”, w czasie hulanek w zajeździe wakacyjnym grał miotłą na pokrywkach, także na grzebieniu. Bohater charakteryzuje też mamę, ale to tata – zapalony wędkarz ma do odegrania główną rolę. No i ryby, występujące wszędzie, nawet na okładce. Ryby, które stają się symbolami.

A łowienie ryb to coś tajemniczego. Misterium. Sprawa wyobraźni. Żyłka zanurza się w wodę i niczego nie widzisz. Nie widzisz, jaka tam jest ryba i co w ogóle się tam dzieje. Nieznany świat…”

Koloryt wspomnień z dzieciństwa przysłania oblicze wojny. Z życiorysu pisarza wiemy, że opowiadania powstały w czasie pobytu w szpitalu psychiatrycznym i były traktowane jako terapia od bolesnych wspomnień wojny.

Książka posiada wiele puent. Czuła opowieść o zwyczajności, prostocie życia ludzkiego, które to w czasach bezpieczeństwa i dobrobytu gdzieś się zatracają. Wrażliwe spojrzenie na ułomności ludzkie, uczenie się akceptacji człowieka i warunków. Pokazanie treści życia wypełnionego nie tylko sukcesami, ale dolinami, przełykaniem łez, codzienną walką o byt, zabieganiem o uznanie, w końcu kara za bezmyślność czyli życie z odcieniami życia. Cała gama emocji, z którymi bohaterowie radzą sobie lepiej lub gorzej lub też wcale. Wycinek losów pewnej zwyczajnej rodziny, która miała nadzwyczajne wspomnienia. O niezwykłości tych nawet smutnych wspomnień świadczy niepowtarzalność i to, że były tylko ich. Oryginalne, prawdziwe, swoje, choć naznaczone obozami koncentracyjnymi. Książka wymusza na nas refleksję, że i my możemy wyczytać z naszego życiorysu coś nadzwyczajnego. Poza tym opowiadania niosą siłę oraz argument dla idei, ażeby życie brać w każdej chwili garściami, nie zatrzymywać się, nie roztrząsać czemu jest tak, a nie inaczej. Pokazuje koncepcje jak zmienić chwilową porażkę w coś zupełnie pouczającego.

Lektura pozbawiona pesymizmu, o pogodzie ducha w czasach, gdy było się na muszce niemieckich pistoletów. Doznajemy ukojenia, które przychodzi z przyrody, w szczególności rzeki, z łowienia ryb. To książka o wielkiej pasji, która być może uratowała myśli niektórych przed zagładą.

Wreszcie wszechobecne ryby występujące tutaj jako symbole wolności. Można wybierać smutek, pesymizm, rozczarowanie. Jednakże można płynąć pod prąd czasów i zauważać dobre wiry. Jaki haczyk na życie używasz, jaką przynętę, takie najpewniej połowy życiowe. Chociaż złowić wielką rybę wcale nie jest łatwo, a życie podobnie niepewne jak zawartość wiaderka po łowach.

Warto złapać się na wędkę tej recenzji i sięgnąć po książkę, a potem przyjść na DKK. Zapraszam.


bottom of page