W „Mężczyzna i one” mamy do czynienia ze starym wyjadaczem serc kobiecych. To zbiór felietonów, listów do czytelniczek, a także rozmów z Janem Nowickim. Autor to dobry obserwator z trafną, przy tym uargumentowaną opinią na wiele tematów. Szkoda tylko, że te celne spostrzeżenia nie pomogły mu przetrwać w związkach. W końcu nie wszystko musi iść książkowo, nie?
Pani Janie, ponieważ zawarł Pan w jednej książce aż tyle mądrości życiowych, nie sposób nie podzielić się nimi się na blogu. Lidia z będzińskiego Dyskusyjnego Klubu Książki.
Już wiem od czego Pan zacznie odpowiedź. Najpierw rozgryzie Pan temat DKK. Pewnie na myśl przyjdzie Panu, że chodzą tu przeważnie „stare zniewieściałe czytelnicze trupy”, „ćmy z regałów bibliotecznych” czy inni mniej lub bardziej kreatywnie nazwani uczestnicy debat i gadaniny o książkach. Zakładam, że uplasuje mnie Pan w przedziale wiekowym między 55 - 75 lat, z okularami o szkłach wymiaru dna z butelki, przebraną za krzyczące niepopularnością indywiduum. I dobrze, bo taką stylizację lubię. Potem rozbierze Pan na czynniki pierwsze moje miasto, w którym dumnie mieszkam. Tutaj za cel weźmie Pan najpewniej króla Kazimierza Wielkiego. Łącząc wielką, starą historię i współczesny DKK, wyjdzie Panu mix, twór, połączenie tak przyjemne, że aż miło będzie kiedyś przy okazji znowu z Panem pogadać. Na wypadek gdyby korektorzy podpowiadali Panu, że Dyskusyjne Kluby Książki idą za modą i chwalą tych pochwalonych, uznanych, docenionych, to ja już spieszę donieść, że u nas sprawa wygląda zgoła inaczej. Obrabiamy „tyłki” nawet noblistom, a co dopiero kobieciarzom. :) Trochę się rozpiszę Panie Janie, ale po to, żeby lepiej przedstawić swoje pretensje względem tak ściśle dobrze opisanego w książce skomplikowanego świata.
Pan pielęgnuje w sobie pamięć o ludziach. Nam radzi to samo. Żebyśmy mieli staranie nie tylko o tych, z którymi byliśmy, ale dbałość w swoich wspomnieniach w stosunku do miejsc i przygód, które nam się przytrafiły. Jan Nowicki konstatuje, iż w pamięci tkwi siła.
Bardzo skrupulatnie argumentuje Pan, że pamięć o poprzednich związkach musi być! Nie lubi na siłę wnoszenia do nowego związku utraconego dziewictwa. Obce nowemu partnerowi konteksty jej życia powinny wprowadzić do ich związku dawne emocje, bo inaczej ta ich nowa relacja to spotkania z niebytem.
Pisze Pan o zazdrości w ten sposób, że nie lubi zatruwać sobie mózgu świadomością, że jest pewny swojej kobiety stuprocentowo. Beznadziejny jest stan, w którym dusza zostaje obdarta z niepokoju. Mężczyźni poważają stan zagrożenia dla nich, bo wtedy są w ciągłej gotowości, a szczypta zazdrości doprawia uczucia, dodaje pikanterii. Bycie szczęśliwym może rozleniwiać, a wtedy w domu uprawia się kult nudy i misterium bylejakości. „Szczęście polegające na odpuszczaniu sobie, zamienia się w nieszczęście.”
Bardzo ciekawe są Pana obserwacje na bliskie mi tematy. Większość Pana myśli zacytuję wprost, ponieważ tylko wtedy znaczą tak jasno i dosłownie.
O kobietach wstydzących się własnego ciała: „Kobieta, która ma pretensje do własnego ciała, przestaje być kobietą.”
O dobroci: „Może dlatego prawdziwa dobroć wymaga ogromnej inteligencji. Bo pomagając drugiemu człowiekowi i troszcząc się o niego, łatwo go zranić uświadamiając mu jego bezradność.”
O przynależności do siebie partnerów mówi Pan, że to nie gromadka dzieci ani boazeria na ścianie ją określa: „Mieć kogoś na własność to wyznanie za duże dla człowieka, sprowadzające gnuśność, rutynę i szczęście utkane z pozorów.”
O miłości jest bardzo dużo. O tym w jakim wieku jest dozwolona: „Nie wypada kochania rozliczać z wieku. Bo to tak, jakby Pani rozliczała burzę z błyskawic, z potrąconych liści wiatr, fale z kropel.” O ponadczasowości tego uczucia: „Miłość jest młoda jak wiosna i stara jak świat. Przenosi góry, a potem – bywa – potyka się o kamyk i łamie obydwie nogi. Zapowiada się na wieczność, a już tydzień potem umiera. (…) Jest siwa, siwiuteńka od doświadczeń wielu pokoleń, a mimo to za każdym razem otwiera elementarz życia na pierwszej stronie.”
O modzie: „Moda w swej istocie jest zjawiskiem dość prymitywnym i obraźliwym. Rodzi się często w atmosferze intymnego faszyzmu, chęci dominowania, tłuczenia pieniędzy. Wychodzi naprzeciw tym, których nie stać na postawienie własnego kroku. Ona odzwyczaja od myślenia. Zastępuje je.”
O domu: „Kiedyś było nas za dużo, a dom był jeden. Żyło się w nim szczęśliwie. Teraz domów jest więcej, a nas ubyło. Żyje się w nich…nieźle. Zostało nas jeszcze trochę, to fakt, ale za mało do…pieczenia chleba.”
O obojętności: „Obojętność to coraz częściej przedłużające się milczenie – we dwoje. (…) jest znakiem odchodzenia, początkiem umierania. Przedwczesnym żegnaniem się z powabami życia, o którym najczęściej dopiero przy libacyjnych toastach przypominamy sobie, że jest jedno. Ona sprowadza na nas znieczulicę, a ta – mnożona w setkach tysięcy razy- sprawia w końcu, że po świecie, pieszo, wodą i w powietrzu, przemieszczają się tabuny człekokształtnych istot z zamkniętymi na skobel sercami.”
O samotności: „Samotność ma pewien urok. (…) Towarzyszą jej łzy, których nie trzeba się wstydzić.”
O bólu: „Życie w pewnym momencie musi człowieka zaboleć. W przeciwnym razie może okazać się, że w ogóle nie żył.”
O farmaceutykach: „Dzisiejsza chemia w zasadzie potrafi wszystko. Dodać odwagi, rozumu, powiększyć optymizm, wzmocnić pamięć, przywrócić młodość. Pozory sprzedają się najlepiej.”
Pan Janie, jako kobiecie rozgadanej (też na naszych spotkaniach DKK) spodobało mi się to spojrzenie na milczenie. Nie ma Pan zaufania do łez, nienawidzi kobiet milczących. Uważa, że kłótnia jest oznaką chęci porozumienia. Poza tym jest przekonany, iż jesteśmy pisarzami swojego losu dlatego „usprawiedliwianie bylejakości tak zwanymi czynnikami zewnętrznymi jest wygodnictwem.” Poza tym rozbawiły mnie słowa o najpiękniejszym prezencie dla drugiej osoby czyli podarowaniu jej wolności i świętego spokoju. Dochodzenie do wniosku, że każda miłość jest pierwsza, ale i że każda w gruncie rzeczy jest taka sama, wielu ludziom przychodzi z wielkim trudem. Dziękuję za uniwersalne rady m.in. tą, że ludzi, którzy upadli należy traktować z szacunkiem i cierpliwie czekać. I rzeczywiście - życie często wtedy pokazuje, że z tego miejsca zaczyna się to, co najważniejsze.
W książce znajduję znamienite słowa o różnych osobach znanych z telewizji, prasy i teatru np. o Gustawie Holoubku, Magdalenie Zawadzkiej, Annie Seniuk, Agacie Mróz, Otylii Jędrzejczak, Piotrze Skrzyneckim, Beacie Tyszkiewicz, Józefie Opalskim (chodzę na jego spektakle). Dobrze jest pielęgnować miłość, szczerość, pamięć. Czy tyle powinnam nauczyć się czy coś więcej?
Panie Janie, mój list - podobnie jak Pana losy -nie jest książkowy. Porzućmy konwenanse. Lidia . Od dzisiaj przyjaciółka Pańskiego pisania.
Błagam, niech Pan pisze!