top of page

Porozmawiajmy o Konradzie Swinarskim i Hamlecie

Książka Józefa Opalskiego pt. „Rozmowy o Konradzie Swinarskim i Hamlecie” dedykowana Przyjaciołom ze Starego Teatru została napisana i wydana dość dawno. To wydanie, które dostałam jest pierwszym, z roku 1988 r. Publikacja powstawała pięć lat. Muszę zaznaczyć te istotne fakty i daty, gdyż Swinarski już wtedy nie żył kilka lat. Autor zebrał przede wszystkim wspomnienia ludzi , którzy pracowali nad krakowskim Hamletem w reżyserii Konrada Swinarskiego. Spektakl nie został ukończony, gdyż próby przerwała tragiczna śmierć reżysera. W miarę pomysłu Opalskiego na zobrazowanie nieukończonej sztuki, doszedł kolejny, który łączył się z tym pierwotnym. W ten sposób powstała książka, która opowiada również o samym Swinarskim jako człowieku teatru wielkiego formatu.

„Rozmowy o Konradzie Swinarskim” dopełniły moje zainteresowanie osobą znanego reżysera, które to zrodziło się po przeczytaniu wydawnictwa pokonferencyjnego pt. „Odpowiedź Swinarskiemu”. Teraz wyłonił się mi się bardziej pełny, głębszy, w miarę wyrazisty obraz Konrada Swinarskiego i jego działań. Zamiar Swinarskiego, który nie został zwieńczony oklaskami po opadnięciu kurtyny, miał wszelkie prawa stać się dziełem…Nigdy jednak tego się nie dowiemy, możemy spekulować i dyskutować. Józef Opalski tak zgrabnie, logicznie przeprowadził i zapisał rozmowy, że ze szczątków pamięci wyrysował dla nas pewien wizerunek niedoszłego krakowskiego Hamleta, a przy okazji powiedział wcale niemało o jego twórcy.

Najpierw jednak chciałabym zauważyć, że publikacja Opalskiego została doskonale obmyślona tak pod względem tematycznym, jak i technicznym. Na początku są rozdziały poświęcone rozmowom z osobami, które brały udział w realizacji Hamleta. Tak więc przeczytałam treści dotyczące wystawienia sztuki od Stanisława Radwana (muzyka); Lidii i Jerzego Skarżyńskiego (scenografia); Jana Błońskiego (kierownika artystycznego); Jana Pawła Gawlika (dyrektora teatru); Macieja Słomczyńskiego (przekład); Krystiana Lupy (asystenta); aktorów zaangażowanych do ról tj. Anny Polony, Jerzego Stuhra, Jerzego Treli, Wiktora Sadeckiego, Leszka Piskorza, Anny Dymnej, Elżbiety Karkoszki, Aleksandra Fabisiaka, Zygmunta Józefczaka, Edwarda Lubaszenki, Jerzego Radziwiłowicza. Jest również rozmowa z Andrzejem Wajdą, który zrealizował Hamleta jako pierwszy w Teatrze Starym po śmierci Swinarskiego. Po wywiadach jest aneks zawierający interesujące informacje kompletujące obraz Hamleta na tyle, ile dało się to zrobić. Tak więc tutaj zapoznałam się z materiałami dokumentacyjnymi co do krakowskiego i izraelskiego Hamleta (ten odbył się w Tel-Awiwie), wypowiedziami samego Swinarskiego co do planowanej sztuki, jego notatkami i uwagami reżyserskimi. Książkę wieńczą fotografie i ilustracje, które są odbiciem tego, o czym wcześniej z zainteresowaniem czytałam.

A przeczytałam naprawdę skoro. Wywnioskowałam z opowieści rozmówców, że Hamlet według Konrada Swinarskiego miał być ogromnym przedsięwzięciem teatralnym. Miał siłę stać się dziełem na miarę wcześniejszego „Wyzwolenia” i „Dziadów”. Możemy przypuszczać, że tak nowatorskie, kreatywne i obmyślane granie każdej postaci musiało wychodzić z bardzo wrażliwej artystycznej duszy Konrada S. Wypowiedzi nie pozostają w sprzeczności z moją opinią o nim. To musiał być wspaniały artysta!

Pan S.Radwan przypomniał, że w każdej ze sztuk Konrada (tych największych) była pokazana przewaga żywiołu. W Hamlecie tą tajemnicą miała być woda czyli morze. Zgadzał się z reżyserem, że jeżeli nie da się czegoś ulepszyć, należy to zacząć od nowa, nawet gdy jest brak czasu. Cenił jego doświadczenie nie tylko na niwie kulturalnej, ale i życiowej: „I tak jak musimy wierzyć w to, że istnieją w sztuce ludzie niepowtarzalni i niezastąpieni – tak musimy wierzyć, że Konrad był nie tylko genialnym reżyserem. Był kimś więcej, artystą, który przerastał nas wszystkich o ów stopień wtajemniczenia, pełnego radości, lecz bólu i nieszczęścia również.”

W opowieści asystenta K.Lupy, który wspomina także zajęcia na uczelni, zauważamy, że Opalski chce pokazać Swinarskiego w złożoności i komplikacjach jako człowieka i artystę. Błoński zaś przepytywany, tak podsumowuje: „ (…) Swinarski (…) umiał z tajemniczym talentem zobaczyć rozmaitość zachowań ludzkich. (…) on te wszystkie wymiary widział i starał się zbudować takie postacie teatralne, które byłyby właśnie trójwymiarowe.” Swinarski posługiwał się bogactwem znaków teatralnych np. łączył nikczemne ze szlachetnym czy przyzwoite z nieprzyzwoitym. Potwierdza to Józefczak: „(…) Dlatego postacie w jego spektaklach były tak fascynujące, gdyż nie były nigdy jednowymiarowe. Jeżeli Swinarski widział, że aktor ma już gotową interpretację roli, natychmiast ją łamał. Rozbijał jedność i łączył przeciwieństwa. W ten sposób wprowadzał aktora w stan nieprawdopodobnego niepokoju, zmuszał do pracy twórczej, czuliśmy się autentycznymi współtwórcami ról i spektakli.” Gawlik wyznaje, że Swinarski odkrył mu się jako świetny psycholog i obserwator z niezrównanym poczuciem humoru i uwrażliwieniem na świat.

Jerzy Stuhr nazywa Swinarskiego po imieniu czyli geniuszem. „I aktorzy, grając nawet w drobnych rolach u niego, wierzyli głęboko, że robią wielką sztukę. Potrafił leczyć kompleksy, budować naszą rodzinę teatralną.” Jerzy Trela zapytany czym różniła się metoda pracy ze Swinarskim od pracy z innymi reżyserami, odpowiedział, iż tym, że Swinarski metody nie miał. Radziwiłowicz tę metodę charakteryzuje w ten sposób, że Swinarski nie wygłaszał aktorom traktatu o własnym rozumieniu tekstu. On był tym, który poprzez własne czucie tekstu wysyłał impulsy, które przechodząc przez inne wrażliwe osoby, dawały ekstrakt, który stawał się danym wyborem w sztuce.

Oczekiwany „Hamlet” po wcześniejszych sukcesach reżysera był robiony pod wielkim ciśnieniem. Konrad Swinarski był postawiony na piedestał i ludzie czekali na taką sztukę, która zadziwi świat. Mając wcześniejsze zwycięstwa, oczekiwało się na kolejny laur, ale trzeba było okupić to wielkimi nerwami. „Oni czekają na cud – prawie krzyczał – a ja chyba podpalę teatr wraz z widzami, żeby ten cud, choćby jako barbarzyństwo, się spełnił.” Hamlet niestety nie wypalił – tak się wyrażę.

Swinarski zginął w katastrofie lotniczej 19 sierpnia 1975 r. Samolot nazywał za swojego życia „latającą trumną”. Kiedyś powiedział nawet: „Najlepiej czuję się w samolocie, czyli nigdzie.” Pozostawił po sobie wielki smutek i niedokończony spektakl. Można się nieskończenie wiele razy zastanawiać jaki by był ów spektakl, ale można też spróbować wczytać się w to, o czym wiemy i przyjąć to z należytą powagą. Też można pytać, kto mógłby i jak go dokończyć. Fabisiak tak skonstatował ową stratę: „Chyba dobrze, że ten Hamlet nie został dokończony przez kogoś innego. Stracilibyśmy i zniszczyli coś najpiękniejszego, coś, co każdy z nas ‘wziął’ z Konrada i co na zawsze w nas pozostanie.”

Myślę, że nie byłoby tak dobrej książki, gdyby jej autor nie był po prostu dobry. Dobry w wiedzy teoretycznej i praktycznej

o teatrze, w pisaniu, w obserwacji rozwoju i kierunku dzisiejszego teatru. Józef Opalski rozpoznał czasy, w których coraz mniej prawdziwego teatru. Nawet wyprzedził epokę, że postanowił uchwycić te ulotne już wrażenia z prób do Hamleta. Dlatego książkę po prostu się chłonie. Jest skarbcem wiedzy, warsztatu dla studentów uczelni teatralnych jak i aktorów. Jest mądrością czasów kiedy teatr był piewcą wysublimowanej kultury, z najwyższej półki, dla koneserów, smakoszy i rozmiłowanych do granic w autentycznej sztuce. Dla laików wydawać się może trudna, choć przy zastrzeżeniu posiadania wrażliwej na piękno duszy, jest pozycją uzupełniającą na półce o kanonach polskiej kultury. Tej w najlepszym wykonaniu. Literackim przede wszystkim. Polecam z pełnym zaangażowaniem. Pokochacie bardziej sztukę teatralną. Poczujecie się tak, jakbyście bez takiego teatru byli kogoś i czegoś pozbawieni.

Dziękuję serdecznie Żukowi za możliwość podzielenia się moimi spostrzeżeniami po przeczytaniu jego książki. Miło było posiedzieć na kanapie znanej w całym świecie muzycznym, literackim oraz teatralnym podczas, gdy dedykacja na książce była już gotowa i czekała na okazję wręczenia.

Fot. Józef Opalski

Wszystkie fotografie oprócz jednej - podpisanej, pochodzą z książki.


bottom of page