Dzisiejszy wpis dotyczy Narodowego Czytania 2016 w Będzinie. Zanim jednak, to musimy cofnąć się kilka miesięcy wstecz.
Zimno, deszczowo, wietrznie. Jak na czerwcową imprezową niedzielę w plenerze, jest dość nieprzyjemnie. Znajomi będący pod Pałacem Mieroszewskich meldują mi: „Lidka, wiatr wyrywa stragany z korzeniami.” No nic. – myślę sobie – Potrafiłam przyspieszyć moje powroty z zamorskich wojaży by być corocznie na tym wydarzeniu, więc skoro jestem w Będzinie, zwykła aura mnie nie wystraszy. Zabieram kurtkę przeciwdeszczową, notes oraz aparat fotograficzny i ruszam na jedną z moich ulubionych imprez organizowanych przez Muzeum Zagłębia, czyli Jarmark Rzemiosła i Rękodzieła.
Najpierw robię to, co najbardziej lubię, czyli zaglądam do ludzi pod lniane kramy. Spotkania z ludźmi to sprawa najistotniejsza. Tam wypatruję w tłumie osobę, którą widzę po raz pierwszy. Skąd ta pewność? Nigdy przedtem nie przegapiłabym Nimfy, która istnieje naprawdę. To jakaś bajka –zastanawiam się czy aby nie weszłam do Narnii – ale potem przekonuję się, że owa Nieziemska Istota z bajkami ma jednak wiele wspólnego.
Stoi na chłodzie opatulona dookoła swoim rękodziełem, w koronkowej, niebanalnej, długiej sukience z wiankiem na włosach, które są koloru śmiejącego się owocu kasztanu. Nie wiem do tej pory czy jej ubranie czy to, co oferowała do sprzedaży bardziej zwróciło moją uwagę. Dzisiaj wiem, że to tylko dodatki do jej bogatej osobowości.
Wciskam swój ciekawski nos w stragan. Przyglądają mi się zawstydzone lalki (za jakiś czas dowiaduję się, że nazywa je Bajkami), z rumianymi licami, z półprzymkniętymi powiekami jakby chciały uniknąć zachwytów nad ich krasą. Z nietuzinkowymi barwami włosów, każda w innej kreacji od wybornego krawca, z mnóstwem wyszukanych detali, które oddają naturę ich imion. Chcę się uszczypnąć, ale z drugiej strony ciągle chcę być w tej bajce.
Korci mnie by zrobić zdjęcie. Jednak o to nie pytam, bo przejęta jestem tyloma parami oczu skierowanymi na soczewkę mojego aparatu. Odchodzę. Lalki zawstydzają mnie swoim nieprzepartym urokiem. Odchodzę, ale oglądam się. Tak intryguje mnie ta Osóbka i jej przenośny warsztat. Spoglądam jeszcze raz i widzę, że Bajki lubią nie tylko dzieci. No, honor mojej fascynacji jest uratowany.
Dochodzę blisko sceny, ale coś uparcie woła mnie by po raz drugi odwiedzić pracownię Marty Paśnik z Bajkoszycie.pl. Przygotowuję do wyjaśnienia utartą formułkę: „Jestem z ‘ Będzin to z wiele’. Mam misję promować swoje miasto poprzez fotografowanie atrakcji turystycznych i informowanie o wydarzeniach będzińskich na stworzonej do tego celu stronie. Nie należę do żadnej partii, nie jestem z urzędu, strona jest całkowicie autorska. Czy mogłabym zrobić zdjęcie Pani laluń i jednorożców?”
Dziewczyna reaguje spontanicznym, oskarowym uśmiechem, którym nie pogardziłaby żadna gwiazda filmowa. Tak też wychodzi na fotografiach. Jeszcze nie wiem, że w tym sekretnym przyciąganiu i zaproszeniu do ujęć razem, coś się kryje. Po wymianie kilku zdań okazuje się, że mamy wspólnego znajomego oraz ona zna moje wirtualne strony, gdzie zachęcam do podróży, również tych po Będzinie. Tak oto wpadamy sobie w ramiona! Czy można polubić człowieka od pierwszego widzenia? Naukowcy zaświadczają, że tak. Od tego dnia jestem z nimi w komitywie. ;)
To spotkanie mogło zakończyć się tylko jednym. Jesteśmy koleżankami.
W międzyczasie ona czesze warkocze, plisuje spódnice swoim lalkom – Bajkom, tworzy ich historię zapisując na stronie internetowej, a ja wracam do swojej nadrzędnej funkcji kiedy tylko nie jestem na wyjeździe – czyli do pokazywania światu jak pięknie jest w moim Grodzie nad Czarną Przemszą. Oto dostaję informację z zaprzyjaźnionej biblioteki, iż zostaję zaproszona do czynnego uczestnictwa w Narodowym Czytaniu 2016. Wydaję dźwięki wzruszenia, że po raz kolejny mogę przyłożyć rękę do kulturalnego pługa. Skoro zaufano mi, muszę dać z siebie wszystko, bo sama forma imprezy daje takie możliwości. Postanawiam podwyższyć własną poprzeczkę, przemóc lenia, który ostatnio mnie dopada (przecież ciągle wtedy były wakacje) i wybrać rolę oraz tekst, które zmusiłyby mnie do wysiłku. Przy tym taki tekst, który powiedziałby w jednym, małym skrócie o tym z czym się bardzo zgadzam i nawet propaguję dla poprawy jakości życia. Wybieram znaczące słowa o wierze i miłości, tych rzeczach, które prowadzą w jedyną, słuszną stronę. Wycinek z „Quo vadis” może i nie jest trudny do przeczytania, natomiast już w inscenizacji jawi się jako dość śmiały. Trzeba będzie to jednak zrobić. Lubię się gimnastykować. Nie tylko rano przy joggingu. :)
Pozostaje kwestia stroju dla Ligii. Kto ułoży dla mnie tę bajkę? Oczywiście ta, która szyje Bajki! Przychodzą mi na myśl wszystkie wianki, które widziałam na stronie Marty i kawałek tekstu o Ligii, że ta stroi się dla swojego lubego w anemony na włosach. Dzwonię do domu, gdzie wianki leżą w przedpokoju niczym parasole i kapcie. Marto – pytam – a może mogłabyś użyczyć mi jedną długą sukienkę na Narodowe Czytanie, a może miałabyś też kilka plastikowych kwiatów, jakąś agrafkę?
Magiczna pracownia Marty posiada wszystko. Pod szufladami zamontowanymi w ścianie jest zaczarowana komoda, z której wysuwają się błyskotki, woale, koronki, gumki, pasy, obręcze, a przede wszystkim radosny okrzyk zgody i innowacyjne podejście do tematu przez właścicielkę. W kilka ważnych minut, między łykami kawy i przegryzaniem ciasta czekoladowego, jestem „obrabiana” do roli Ligii.
Stylizacja ma przybrać całkiem kontrowersyjną postać. Obie kłócimy się z Sienkiewiczem. Uważamy, że gdyby taka osoba żyła naprawdę w tych czasach, to Ligia pomimo całej swojej chrześcijańskiej cnoty i wiary, będąc córką króla, na pewno nie stroniłaby od ówczesnych trendów w ubraniu. To, że lubiła się pokazać, mówi fragment kiedy spodziewa się swojego lubego. Modne wtedy w Rzymie złoto mogło odbijać się w stroju głównej bohaterki, choć autor ubrał ją tak bardzo powściągliwie. Biała dusza tak, ale żeby nawet i szaty – to zakrawa na masło maślane. Przechytrzyłyśmy noblistę. Dlatego postanowiłyśmy, że przy całym swoim bielusieńkim sercu, Ligia - żeby nie była tylko nierealną zjawą, będzie skropiona nutą złota. Stąd ubranie, które skomponowała Marta będzie kremowe, w dobrym tonie. We włosach ukryją się różowe anemony, a na lekko odkrytym ramieniu z jednej strony świecić będzie złota opaska, z drugiej dla równowagi subtelna koronka. Sandały związane jedwabną wstążką, kolczyki z ryczącymi lwami i list stylizowany na rzymską korespondencję dopełnić miały stylizację. Całość tak wypadła. ;)
W czasie przymiarki wypytuję o lalki. W końcu nie wiem, ale chyba ode mnie wychodzi pomysł uszycia Ligii. Marcie zapalają się rozradowane oczy. Za kilka godzin dostaję fotografie Bajki. Mojej bajki. ;) Artystyczny duch w Marcie, który zamiast czasem drzemać, cierpi na bezsenność, oświadcza, że teraz jeszcze trzeba Lalusię opisać, przestawić widowni, połączyć z ogólnopolską akcją Narodowego Czytania, a być może nawet będzińską. Tym razem to mi się oczy zapalają, na słowo Będzin. W tym to ja już jestem dobra. Strona "Będzin to z wiele" donosi na bieżąco o zdolnych ludziach w mieście.
Okazuje się, że Marta wyjeżdża na urlop. Pracownia wietrzy się na nowe wyzwania. Wypocznie – medytuję sobie – to potem zrobimy resztę. Mogłam się domyśleć, że odpoczynek tak na nią wpłynie. Weszła z wakacji w wielkim hukiem oświadczając, iż dopadł ją zwariowany pomysł i tenże żąda okupu. ;) Zabiera więc torbę pełną gadżetów, aparat fotograficzny i mnie (wystrojoną w muśliny) do tajemnego lasu i tam nakręca cały szereg pozytywnych zdarzeń.
Wrzuca post – sesję fotograficzną z Lid(G)ią i Ligią. Ja udostępniam. http://bajkoszycie.blogspot.com/ Laleczka wywołuje euforię. Może wspomóc akcję naszego lokalnego Narodowego Czytania? Tak – to jest najlepsza opcja dla tej małej piękności.
Fot. Marta Paśnik
Dzięki zaufaniu i uprzejmości MiPBP w Będzinie Ligia zostaje zaprezentowana publicznie podczas wydarzenia. Marta i moja bajka - Ligia w blasku fleszy. Laleczka zostaje przyjęta w poczet niesamowitych przedmiotów na aukcję, która wesprze WOŚP w styczniu 2017 r. Dobrze, bo moje podarunki będą miały doborowe towarzystwo.
W naszym wspólnym niejako pomyśle wsparcia NC nie było zamiaru komercji. To wyszło tak spontanicznie, równie niewinnie jak charakter Ligii z powieści. Ligia Marty też jest dziewicza. Z zamkniętymi powiekami, wypryskami na twarzy czeka na nowego właściciela. Ale to już inna bajka. Może ją kiedyś opowiem.
W tak nieschematyczny sposób, daleki od tradycyjnego podejścia do sprawy, chciałyśmy pokazać, że ludzie naprawdę chcą się angażować w rozwój kultury w mieście i usłużyć talentem, jaki został im dany. Tak niewiele trzeba, by druga osoba poczuła wsparcie, zachętę, pomoc.
Marta bardzo obficie została obdarzona. Myślę, że jej umiejętności zostaną dostrzeżone jeszcze niejednokrotnie. Ma wszelkie atuty, by odnieść sukces. Zresztą, co tu dużo mówić – nasza ci Ona, Będzinianka!
P.S. Znam już wielki sekret o dalszych poczynaniach Marty, którą niedługo pozna cały Będzin, ale jeszcze nie mogę o tym napisać. ;)