top of page

Czarno-białe okładki


"#50 TWARZY" i "Dotyk wspomnienia 1984-2014" to dwa tomy poezji Adama Szydłowskiego, o których chciałam porozmawiać. Czasem gdy biorę w dłonie poezję to mam dziwne uczucie, że o miłości powiedziano już chyba wszystko na każdy możliwy sposób, więc dlaczego mam przerabiać jeden z najstarszych tematów świata od nowa? Kiedy jednak zaczynam czytać, wtedy przekonuję się, że jest to niewyczerpalna studnia pomysłów, kopalnia głębokich przemyśleń, każda na swój sposób inna, oryginalna od początku do końca. Tak też i było tym razem. Zaczytałam się w historiach zapisanych przez pana Adama Szydłowskiego. Krótko o autorze opowiedzą dwa zdjęcia, które zamieszczam między tekstem, a które są odbitkami tylnych okładek obydwu tomików.

Bohaterami wierszy są i ludzie i zjawiska. Miejsca wydarzeń są nieokreślone, innym razem wskazane dosłownie. Problematyka krąży między uczuciami, polityką, prawidłami życia. Tytuły tomików w pełni odzwierciedlają to, co w nich zawarte. Są więc wiersze wskazane datami powstania - młodsze i starsze (bardziej dojrzałe). Ja dla potrzeb recenzji nazwałam je po swojemu- wiersze letnie (zielone) i jesienne (brunatne).

Podmiot liryczny porywa czas; ogląda filmy o miłości, bo dożywotnio skazany jest na to uczucie; chodzi na wojnę z samym sobą i na frontach strzela do własnej dobroci, miażdży uprzejmość, pali kompromis, morduje, aż w końcu potyka się o własne trupy. Przestrzega np. przed tym, aby bałwan nie śmiał się z bałwana; przed nietrwałością wszystkiego, co cielesne w wierszu gdzie figura figurzy się przed figurą; przed głupią naiwnością: "kocha kochał zgłupiał". Świat przedstawiony w wierszach pana Adama jest realny, bardzo często ideałom przeciwstawia się prawdę rzeczywistości. "Kiedyś wszyscy żyli w objęciach" i "nigdy nie płonęły lasy morza", drzewa są w obrazie bez ram, czy chociażby cały wiersz pt. "A jednak":

Rozmawiać - jest trudno

Patrzeć się - nudno

Uśmiechać się -ponad siły

Uczyć się - okropnie

Wierzyć -- wręcz strasznie

Pracować - jeszcze gorzej

Kochać- jest śmiesznie

Żyć - ciężko

Więc

odchodzić ze świata jest

przykro

Sam autor przyznaje, że jeden z tomików sprawił sobie na swoje 50-te urodziny. Przekroczeniu półwiecza towarzyszy wspomnienie młodzieńczych zrywów. Nie ma tutaj specjalnych zmagań z językiem, raczej wyczulenie na pewne sytuacje życiowe, które określają nas jako istoty ludzkie. Przekonuje się nas o słuszności twierdzenia, że każda miłość jest pierwsza i najważniejsza. Są to wiersze bardzo kameralne, ułożone w życiowy patchwork. Z większości emanuje zgoda na taki stan rzeczy, na przemijanie pierwszych uniesień, mniej lub bardziej ważnych ludzi, pejzaży codzienności, niebanalnej pospolitości. Czasem ma się wrażenie jakby podglądało się czyjeś życie w autoportrecie podmiotu lirycznego. Widzimy świadectwo wrażliwości autora, dobrą zaprawę dla ćwiczeń z wyobraźnią. Bez udziwnień i czystych w intencjach. Wydaje mi się, że ta poezja pełna życia płynie z autopsji. Świadczy o tym chociażby duża zdolność ekspresji, rozległość tematyczna, niejednokrotne zaglądanie do wnętrza człowieka, a czasem po prostu dobra obserwacja terenu. To poezja bardzo osobista, dlatego wiarygodna. Pomysły sypią się pewnie razem z wydarzeniami, których jest chcianym lub niechcianym świadkiem."Czy zastanawiałeś się o czym myśli człowiek

który nie zdążył na pociąg swojego życia".

Polecam tym, którzy chcą odnaleźć urodę życia w prostych strofach. Dla tych pełnych pasji, którzy wciąż na nowo chcą więcej wiedzieć o miłości, wykorzystywać wolny czas na twórcze interpretacje życia według kogoś innego. Nie ma tutaj tej dziwnej mody, by być Szymborską czy Norwidem. Jest oryginalnie aż do bólu. W poetyckim odzieniu aż roi się od ukrytych interpretacji. Są skróty myślowe, słowa klucze, wielość sensów. To poeta, którego trzeba słuchać uważnie, bo pisze i sercem i rozumem. Pomimo zmęczenia światem jest lekko i zwiewnie. Czasem tylko dotkliwie. Są też banały - konsumpcjonizm, degradacja człowieka z chęcią posiadania władzy, niepewność jutra. Dla tych, którzy po poezję sięgają, gdy chcą czegoś innego niż codzienność i dla tych, co pragną codzienności. Tak, bo poezja jest uniwersalna. W tym temacie pan Adam świetnie się wybronił. Czarno-białe okładki z barwnymi ilustracjami żywota. Jeden z wierszy o cieniu przywołał nawet w mojej pamięci założenia Carla Junga.

Od innej strony pragnę zwrócić uwagę czytelników na zastosowane środki artystyczne. Dwa są bardzo widoczne i często stosowane. Mają solidne zadanie: anafory i enumeracje. Czytając kolejne treści wiemy, że autor opanował je do perfekcji.

Na koniec porządna dawka nieoczywistego wiersza autora. Proszę zinterpretować samemu. :) Obydwie pozycje kupić można w będzińskiej Cafe Jerozolima przy ulicy Modrzejowskiej 44.


bottom of page