Niektórzy zapominają się w tańcu, przykładowo w walcu, a ja zapomniałam się w lekturze. Rozdział po rozdziale, w rytm słów anglosaskich piosenek zaczytałam się w historii opowiedzianej przez Anne Enright. Każdy dział opatrzyła mianem tytułów bardzo znanych utworów muzycznych z różnych gatunków. I piosenki, i rozdziały w książce traktują o miłości w sposób nieprzeciętny, z jakimś uduchowionym przesłaniem, najczęściej z punktu widzenia człowieka zakochanego.
Późne irlandzkie lato.Ogród i jakaś tam kolejna przyjacielska imprezka w "grillowym" stylu spędzana całymi rodzinami. Pejzaż przydomowej przestrzeni, w której pojawia się on - Seán i ona - Gina. On jeszcze nie wie, że świat Giny wydał właśnie pierwsze drgnienie zainteresowania żonatym i "dzieciatym" mężczyzną. I w czym tu się zapomnieć? - zapytacie. Opowieść jakich wiele. Historia jeszcze wtedy wolnej kobiety, zadłużonej w zajętym mężu i ojczulku. Proza, nie poezja! - kwitujecie. Ja odpowiadam tajemniczo, że to spotkanie odbyło się w porze dnia, w której jesienne kolory nabrały życia, a dwoje przyszłych kochanków przygotowywało mnie w pozornym spokoju na zaniepokojenie, napięcie, które wzrastało i nie pozwalało na beznamiętne odłożenie książki. Partnera Giny - Conora już wtedy pustoszyła nuda, potem zaś gniew i zdrada. I choć zachodzące wtedy nad doliną światło było tak cudowne, niewłaściwie oświetlało Seána. Chociaż w tym momencie lektury jeszcze trudno dociec czy właściwie nie oświetlało go właściwie, bo ona dostrzegła go i..."Nie ma nic bardziej wstrętnego od szczegółów" - czytam w bezbłędnie prowadzonej narracji zadłużonej kobiety, ale ja nie oszczędzę wam detali. Choć o miłości i zdradzie powiedziano wstrętnie już wszystko, to nikt nie zrobił tego tak, jak znakomite warsztatowo pióro Anne Enright.
Od całkiem prozaicznego początku zauroczenia, do jeszcze bardziej powszechnego zakończenia dzieli mnie kilkanaście rozdziałów wrzenia uczuć relacjonowanych przez główną bohaterkę. Przecinane są na pozór sentymentalnymi powrotami do lat dzieciństwa, nastoletnich lat szkolnych, wspomnieniami związanymi z rodzicami. To celowy zabieg, bo w tym "samotniczym" romansie pojawi się dziecko kochanka. Evi będzie grała pierwsze skrzypce podczas kopulującego walca jej ojca i tamtej, która "była". Miłość jest jak papieros oznajmia nam Gina już w drugim rozdziale swojego dziennika zauroczenia. Czyżby chodziło właśnie tylko o dymek? A piosenka w tym kawałku brzmi dalej tak: "Love seem to fade away and leave behind ashes of regret".
Nim jednak potwierdzi się pewne prawidło zbadane naukowo i dotyczące niewierności małżeńskiej, Seán i Gina zdzierają niebo, by opadło na nich jak płachta. Krótkowzroczni podczas fascynacji, zasłuchani w własne popędy, pożądanie, nie zauważają, że to, co w życiu łatwo otrzymane, domaga się największej wyceny. A urywek z piosenki tak leci: "Baby when you got a secret love, every little touch is not enought."
Kiedy niewierny mąż Aileen kołysze zmysłami Giny - najpierw w hotelowych pokojach, potem w bardzo niebezpiecznym miejscu takim jak normalny dom - ona rozpromieniona jest zainteresowaniem, które wywołała. Przyglądam się jak ze zwykłego drania, który oszukuje rodzinę, robi z niego prawie bóstwo i składa mu ofiary z własnego, już wtedy zamężnego ciała. Szykowny telefon Blackberry, za bardzo elegancki garnitur, konserwatywny krawat, młodzieńczo wyżelowana grzywka, inteligentne oczy (z czasem szare jak styczniowe morze) - to atrybuty zewnętrzne. Kolejne to sznurek postaw, które odpowiedzialne były za to, że ona drżała np.: zużywał tylko konieczne pokłady energii w pracy, miał zdolność do prostych zachowań wśród zamieszania, w biurze zalecał się drobiazgowo i wykwintnie (sekret jest przecież taki seksowny), wiedział jak sprawiać sobie przyjemność. Wiedział też kiedy odłożyć telefon, kiedy się odwrócić, kiedy pójść do domu, płacił po hotelowych igraszkach zawsze gotówką, wysyłał krótkie i szybko kasowane smsy, żadnych maili, żadnych papierowych śladów.Zastanawiam się jakie ja miałabym szanse na zakochanie się w nim, ale określam, że marne, bo nie było mnie wtedy, gdy podczas późnego lata obrócił się właśnie w jej stronę. Obroty spraw i pierwsze spotkania, łaknienie wrażeń, podniety i cały jej świat wokół jakby odskoczył daleko od tego skoku w bok, a potem przybliżył się i zaczął podskakiwać pretensjami. I pytania bez odpowiedzi jak w piosenkach kolejnych rozdziałów: "How can I be sure that you won't walk away? Oh, angel of deception." oraz "So tell me now, and I won't ask again, will you still love me tomorrow?"
Opowieść Giny dzieje się naprawdę. To nie kłamstwo - jak zapewnia w swoim pamiętniku dni zdrady - które rozpowiada, by rozbawić resztę świata. Zresztą schudła 3 kg kiedy pukała do niebios miłości bram. Kiedy stawała po nocach pod jego domem by zauważyć to, o czym nie chciał jej powiedzieć. "Rusztowanie, które zbudowali z beztroskich, oszukańczych ustaleń i milczenia, które było perwersyjne." W końcu dżungla lodu, bo Seán "woli nie mieć nic, niż mieć coś niewłaściwego". Zakochana intensywnie i nieprzerwanie Gina, zdaje się w myślach nucić tekst kolejnej piosenki z rozdziału: "Every time we say goodbye, I die a little." Może też zastanawiać się co poszło nie tak, jak trudno ustępować pierwszeństwa jego córce-jedynej, najważniejszej kobiecie w tym zakłamanym świecie. Potrafi już obliczać koszty przyprawiania rogów, bezsensu tej miłości - jak "walking in the rain and the snow when there's nowhere to go" gra płyta z rozdziału książki.
Romans, który w przeciwieństwie do tego, co spotkało bohaterów, nie rozczarowuje czytelnika. "Zapomniany walc" jest lekturą, która mówi o prawdziwym życiu, jego blaskach, cieniach i walorach nieprzemyślanych uderzeń ciepła namiętności w okolicy serca. Anne Enright napisała ciekawą historię przy prozaicznych warunkach sytuacyjnych (biuro, nudne małżeństwa, wyjazdy na delegację, seks w hotelach). Zrobiła to w sposób, jaki zaskakuje wnikliwością w doborze słów. Całe akapity aż kipią od kunsztu pisarskiego zawartego w środkach stylistycznych, które umiejętnie i kreatywnie stosuje i trafności spostrzeżeń wynikającej pewnie z doskonałej obserwacji życia codziennego. Zgrabność w opisach, ironiczny styl całej opowiastki powoduje, iż nie wionie nudą, choć nuda jest już od dawna w obcowaniu kochanków, którzy zachowują się jak stare, ale wcale nie dobre małżeństwo.
Autorka próbuje nas "wkręcić", że po tym całym ambarasie nic się jednak nie stało warte opisania. Nic przecież się nie wydarzyło. No cóż - ja jej wcale nie wierzę, gdy podsumowuje w pamiętniku bolesnej porażki: "KSZTAŁT NASZEJ MIŁOŚCI W POKOJU BYŁ JAK ZAPOMNIANA MUZYKA, PIĘKNA I NIEISTNIEJĄCA." Bo przecież pewnych piosenek, pewnych spotkań, a przede wszystkich tak pewnych książek nigdy się nie zapomina!
Dziękuję Wydawnictwu WIATR OD MORZA za możliwość zrecenzowania książki pt. "Zapomniany walc" napisanej przez Anne Enright - Laureatkę Nagrody Bookera i rozsmakowanie się w jej prozie.