top of page

Recenzja książki pt. "Zakochani w świecie. MALEZJA"


Asia i Jarek nauczyli mnie już, że podróżując z nimi będzie bogato. Co to oznacza? Wcale nie to, że za przygody będziemy słono płacić w ringgitach (w tłumaczeniu miejscowych waluta oznacza "poszarpane", a według Asi - króliki). Bogato - oznacza w każdym rozdziale coś innego. Zanim zdradzę współrzędne na skarb, to jeszcze konkretna uwaga. Wiedzieliście o tym, że bogaty jest ten, który nie ma prawie nic? Nie ma planów na wyjazd, nie ma jeszcze pomysłu na bilet lotniczy, nawet nie ma na niego kasy, ale... ma książkę podróżniczą o Malezji. "Zakochani w świecie. MALEZJA" daje komfort posiadania. Mapy, skarbu, przewodnika, inspiracji? Już wyjaśniam.

Przed lekturą kolejnej, udanej pozycji Joanny Grzymkowskiej-Podolak chciałam przechytrzyć własną niewiedzę, nieświadomość, brak wyczuwalnych bodźców dla zajrzenia w te azjatyckie strony i zasięgnęłam informacji o kraju z mojej domowej encyklopedii. Wstydziłabym się niewiele wiedzieć przed dotknięciem pierwszej kartki wspaniałej opowieści o pełnokrwistych bohaterach (nawet pijawki to wiedziały). Bywa, że aby zrozumieć, potrzeba wysiłku. Po wcześniejszych doświadczeniach z czytaniem reportażu podróżniczego po Indiach, bałam się, że mogę być kompletnie zielona, bo chociaż na studiach było to i owo o tym kierunku, to wolałam nie ryzykować. Teraz, po przeczytaniu naukowych wywodów i książki Joanny muszę ogłosić światu, że informacje harmonizują, scalają się w jedno, wyjaśniają. Tylko, że u Asi na bogato! Encyklopedia podaje istotne fakty, iż Malezja - największy na świecie producent kauczuku porzuca owe doniosłe miejsce, by zająć się bardzo opłacalnym wyrobem oleju palmowego, co w konsekwencji doprowadzi kraj do poważnych zniszczeń i erozji gleb. A u Asi tak problem opisany, że ho ho! Bo same naukowe, biedne słowa w encyklopedii podróżnikom nie wystarczą. Trzeba serca, by je czuć i uzmysłowić, co autorka przekonująco zrobiła.

Bogactwo zdjęć. Wcale nie chodzi o ilość, bo z podróży przywozi się ich tysiące, ale wybiera ze sto. Tyle, że trzeba wspomnieć z jakim namaszczeniem uwalnia się spust migawki. Dla podróżnika aparat fotograficzny jest najważniejszy. To on ma zadanie uniwersalne by dostarczyć największą pamiątkę z wędrówki. Zawsze świeżą, nie chińską (chyba, że jesteś w Chinach), pełną znaczeń, skojarzeń, wybuchów emocji, nostalgii za wczoraj. To aparat ma twoją nieprzemakalną kurtkę, a ty całujesz się z deszczem. To on chowa się za plecami, gdy ty walczysz z małpą. To on najwięcej rozpycha się w plecaku i nierzadko zabiera jeszcze kolegę - nakładkę wodoodporną. Aparat - mały wielki brat. To on zmusza cię, abyś robił zdjęcia na M koniecznie w rawach, gdy ty ostatkiem sił puściłbyś je po prostu w automacie. Ten wielki, wymagający, nieprzejednany sprzęt fuczy na ciebie, abyś zamiast sobie siąść i odetchnąć - ustawił dobrze kadr, pstryknął na różnych czasach, jeszcze poszedł z tamtej strony, zza gałęzi, zza skarpy i tak w nieskończoność. Mordęga i radość przeplatające się za każdym fajnym razem, gdy widzisz coś godnego zapamiętania. Patrząc na fotografie Asi I Jarka widzę takie akcje przed oczami. Nie zawsze chce się aparat wyciągnąć, tym bardziej nie chce się wyszukiwać morderczo -niebanalnych ujęć, a czasem po prostu już nie ma na to siły. Kiedy będziecie oglądać fotografie w książce - patrzcie też między pstryknięciami. Upały, wilgotność, kurz, hałas, irytacja, puste żołądki, mgła, lepszy lub gorszy dzień - jeśli dobrze przyjrzycie się, odszyfrujecie obrazy w 3D.

Obfitość informacji o atrakcjach turystycznych oraz konkretów historycznych, politycznych, geograficznych zjednuje książce czytelników z półki wycieczkowej. Dobrze wskazane namiary na noclegi, dworce autobusowe, tanie jedzenie - zainteresuje backpackerów. Umiejętna, logiczna, z puentą prowadzona narracja bez wymuszonych dialogów spodoba się wielu innym czytelnikom. Sama okładka powoduje, że chcesz książkę przytulić. "Zakochani w świecie. MALEZJA" wydana jest na bardzo dobrej jakości papierze, rodzaj czcionki nie męczy, zgrabnie podzielono ją na dwie główne części porządkujące wiedzę o Malezji kilkoma tematycznymi rozdziałami. Niemałą pomocą jest wyraźnie oznaczona mapa. Warsztat pisarski Asi ciągle tak samo swoiście i niebezpiecznie dobry. Zaskakuje niezwykłymi spostrzeżeniami pospolitych sekwencji życiowych. "W podróży można pozwolić sobie na więcej i zobaczyć, jaką moc mają takie małe sprawy." Polubicie podróżniczy duet - Asię i Jarka Podolaków, bo nawet gdy są brudni, zasmarkani i zapłakani (te dwa ostatnie przymiotniki najczęściej dotyczą Asi) to są nieprzyzwoicie interesujący. Z męczącymi marzeniami, z pokazywaniem rzeczy tego świata nie z tego świata, z wrażliwym instynktem globalnej "świadomości i uważności", z gigantycznymi pokładami ciekawości - staną się dla Was bardzo bliscy jeśli tylko macie odwagę głośno nazywać się przyjaciółmi podróżniczego świata.

Zauważyłam pewien trend w wielu recenzjach, aby dokładniej skupiać się lub dotykać opinią miejsca lub też ludzi, którymi zajmuje się pisarz. Byłoby to w tym niebanalnym przypadku bardzo niegrzeczne w stosunku dla autora. To on wybrał owe, tajemne przestrzenie, którymi chce nas oczarować nie zdradzając przedtem niespodzianki. Pozwolę mu na całkowitą swobodę działania, bez moich zapowiedzi. Surprise musi być surprisem!

"Zakochani w świecie. MALEZJA" to kawałek zjechanego świata we własnym stylu, własnym sosie (nie wspomniałam o wiadomościach z kuchni malezyjskiej, bo Asia sama woli pokazywać jak oblizuje paluchy). Przyznam szczerze, że najbardziej ujęli mnie swoim rozkładaniem planu na czynniki pierwsze by wszystko grało, żeby zdążyć, aby wchłonąć w nozdrza jak najwięcej nowych zapachów. Mam już w tej materii niejedno pokrętne doświadczenie. Dopóki świat się kręci, to ma prawo być zakręcony i nawywijać nam w planach. Lubię Asię i Jarka jako zaplanowanych podróżników, którzy postępują niezgodnie z planem. Właściwie lubię ich inaczej - wtedy, gdy plany kłócą się z nimi. Wtedy już o krok od niezgody między nimi, a wiadomo z każdej kłótni może coś wyniknąć. Gdzie się coś dzieje, tam jest materiał do opowiedzenia, opisania. Jeśli do tego zrobi się zdjęcie, które trzeba skasować, bo wygląda się tam jak wódz plemienia Duża Głowa czy Zamulone Oczy - nie ma bata by swoją szczerością nie trafić do czytelnika, a ten oczekuje by historia wydarzyła się naprawdę. Nie oponuję też co do prawdziwości zasady, iż im bardziej człowiek planowo postępuje, tym większe prawdopodobieństwo, iż wydarzy mu się coś nieplanowanego. Zatem Zakochani z planem, plan niewykonany, bez planu na wykonanie, wykonanie poza planem, ściśle czy rozwiąźle według planu, plan w kąt, wracamy na plan - uwielbiam Was we wszystkich wersjach, dopóki Wasz zakręcony świat wykręca Wam numery, a Wy odbieracie.

Historia Asi i Jarka to część trylogii wspaniałych wędrowców. Wcześniejsze pozycje to "Zakochani w świecie. Maroko" oraz wspomniana w recenzji "Zakochani w świecie. Indie". Złożenie w całość puzzli (w tym wypadku przeczytanie wszystkich trzech) daje uciechę poznania podróżników od podszewki. Drodzy czytelnicy - gdyby miała powstać następna część, wtedy będziecie już spakowani.

Bardzo mocno kibicowałam tejże wyprawie do Malezji także z tego powodu, iż sympatycy mojej strony podróżniczej otrzymali od ZAKOCHANYCH W ŚWIECIE pozdrowienia z Borneo. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy z jakimi przygodami mocują się na łopatki. Wygrali! I to w jakim stylu!

Za możliwość dotknięcia sercem Malezji Wschodniej i Zachodniej dziękuję panu Adamowi Młynarczykowi z SWOBODA PR - Agencja Public Relations .


bottom of page