top of page

Recenzja książki pt."Na drodze bez powrotu"

To pozycja dla tych, którzy myślą, że są odważni. Żeby zobaczyli z ilu elementów składa się prawdziwa odwaga. Nie jest czynem chwili, ale całym śmiałym przedsięwzięciem zawierającym przeszłe i teraźniejsze wydarzenia. Odwagę w zdobywaniu szczytu tworzyć mogą: samozaparcie, wytrwałość w mozolnej drodze do sukcesu, umiejętności nabywane latami, cierpliwość w małych rzeczach, logiczne myślenie, stan zdrowego ciała, zachowanie tzw. zimnej krwi i uczenie się przez całe życie na najmniejszym błędzie. Odwaga to wielkie słowo i nie wolno uszczuplać jego znaczenia. W tym sensie mogę potwierdzić, iż znalazłam na kartach książki dwóch odważnych wspinaczy. Pierwszy to Sandy Allan, który jest autorem wspomnień ze zdobycia Nanga Parbat od dziewiczej strony szczerby Mazeno i współtowarzysz arcytrudnej wspinaczki po grani - Rick Allen. "Doświadczaliśmy cierpienia, a cierpienie rozwija wytrwałość i odporność - coś, co niektórzy ludzie nazywają charakterem."

Gdybym napisała, że książka Sandiego Allana to dużo ekstremalnych emocji - skłamałabym lub ujawniła tylko część prawdy. Nazwę rzecz po imieniu - ta książka po prostu wstrząsnęła mną. Jest w niej tyle adrenaliny, że każda kolejna kartka napina mięśnie słów, by następnie poluzować, ale tylko na złapanie oddechu. Lektura daje "popalić" tym, którzy mają się za "kozaków" gór. Bohaterowie zmagań z Nanga Parbat od wybitnej strony przypominającej ogon smoka (grań Mazeno) otrzymali za osiągnięcie Złote Czekany w 2013 roku. Wystarczy popatrzeć na mapy, by uświadomić sobie czego niemożliwego dokonali. Grań owa na obszarze 10 km naszpikowana jest ośmioma wierzchołkami sięgającymi chmur na wysokości ponad 7 tys. Wąska i niezwykła jak ostrze noża grzęda skalna wiodąca wśród przestworzy - tak namalował ją Sandy Allan. Upokorzona Nanga Parbat musiała przyjąć do wiadomości, iż w lipcu 2012 roku została zdobyta od przełęczy Mazeno położonej tuż przed piramidą szczytową.

O majestacie, niedostępności, wrogości Nanga Parbat - dziewiątej co do wysokości góry świata napisała historia czarnymi kartami dat i nazwiskami pogrzebanych, co dokładnie zrelacjonował autor. W urdu nazwa oznacza "nagą górę". Rdzenni nadali jej jednak dodatkowe określenie tytułując "zabójczą górą". Stojąca samotnie jak gdyby dawała sygnały, że nie toleruje żadnego towarzystwa. Wierzchołek niczym głowa smoka pochłonęła w swojej śnieżnej paszczy wiele istnień ludzkich. Nie było łatwo wkraść się w łaski szczytu, który wolał gdy człowiek mu się kłaniał, niekoniecznie jednak dosięgał kraju szaty mroźnych odmętów.

Lipcowa data roku 2012 była w kalendarzu zdobywców świętem triumfu ciała na szczycie, ale prawdziwe zwycięstwo (ducha) odnieśli dopiero za kilka dni po tym radosnym wyczynie. To wtedy duch musiał okiełznać słabe, wycieńczone ciała i doprowadzić głodnych, zmarzniętych, spragnionych, bezsilnych wędrowców do bazy. Za jeden moment wolności na wierzchołku przyszło im płacić wysoką cenę. Chyba tutaj zaczyna się prawdziwa przygoda nieprzyjaźni z dumną górą. Emocje sięgają zenitu. Na pierwszym planie zacinanie po twarzy śnieżnym pyłem, który dostając się w każdą szczelinę odsłoniętej skóry przypomina wbijanie igieł. Przepotężna siła wiatru odczuwalna mimo kombinezonu puchowego. Następujące po sobie, nieubłagane przeszkody w pionie i poziomie, lawiny, zamarznięte skarpy, stromizny, gęstość śniegu wbijająca buty w podłoże, mgła, brak miejsca na dogodne rozbicie namiotu, brak jedzenia i wody. Ściana Rupal - najwyższe, bo 4,5 kilometrowe górskie urwisko na świecie i jej niespodzianki. Kiedyś już tutaj byli, kiedy zdobywali Nangę od innej strony i wtedy kiedy podejmowali pierwszą próbę od grani Mazeno.

Autor zwraca uwagę na to jak trudno znaleźć towarzyszy wypraw wysokogórskich. Chodzi o czynnik ludzki: "Podobnie jak łańcuch, ekspedycja jest tak silna jak jej najsłabsze ogniwo." Mówi nieco o dbałości w prostocie planów, także o unikaniu komplikacji. Przestrzega, że jak w innych dziedzinach nie wolno uważać się za mistrza, bo zawsze istnieje coś, czego możemy się nauczyć. Z wielkim szacunkiem wyraża się o polskich wspinaczach: Kukuczce i Wojciechu Kurtyce, jak również o swoich nauczycielach, mentorach, współtowarzyszach wypraw nie pomijając tragarzy.

Niechęć autora od młodości do wszelkiego rodzaju granic pewnie pomogła mu w przekroczeniu tej, której pragnął. Miał na karku pięćdziesiąt kilka lat i nadal żył marzeniami. Marzenie przerodzone w działanie, o którym z całą szczerością opowiada książka jest napędem życiowym Sandiego Allana. Cieszę się wraz z nim ujarzmieniem demona - grani Mazeno i potrafię zrozumieć słowa, w jakie ubrał opis momentu na szczycie: "Miło jest posiedzieć na wierzchołku, porobić zdjęcia i chłonąć intensywne uczucie spełnienia." Trzymam za Wasze kolejne marzenia, panie Sandy i Ricku!

Za możliwość postawienia nogi na Nanga Parbat dziękuję Wydawnictwu Bezdroża.


bottom of page