top of page

Recenzja książki pt."Winlandia"

"Winlandia" to książka, przy której całkiem prawdopodobne, że odpłyniecie. Tam, gdzie statek popychany jest przez ciekawość, do krainy obfitości, po prostu - do Winlandii. Zanim jednak to się stanie w moim przypadku, muszę zaopatrzyć się w kompas i pewne instrukcje. Wszak każda podróż potrzebuje swoistych przedsięwzięć.

Powieść zaczyna się od pięknego rozdziału o odkryciu nowego lądu. Potem ten skrawek świata jak gdyby znika z kart wydarzeń i myślisz sobie czy całość emocji już przeminęła? Wydawać się może, że Winlandia istnieje tylko w początkach powieści, ale to nieprawda. Między pierwszym a ostatnim rozdziałem, poza suchymi wspomnieniami o dawno odkrytym lądzie i tęsknotą za nim - jest o wiele więcej objawień. Ma to związek nie tyle z fizycznym dotknięciem krainy, ale z przeanalizowaniem wszystkiego, co z nią się kojarzy. Jest to pewnego rodzaju dopłynięcie do jej krawędzi w sposób wyjątkowy, pozazmysłowy, niematerialny, a tak rzeczywisty jakby przytrafiać się chciało i nam - obserwatorom. Winlandia - przestrzeń, którą najpierw odkrywa, a potem wspomina główny bohater, w mojej ocenie została metaforą do przestrzeni duchowej, którą trzeba zdobyć. Ranald dostał się do krainy dostatku wszelakiego z szarego morza, pustego widnokręgu doczesnego życia. "(...) całość ludzkiego żywota przenika słodycz niemająca źródła w cielesności czy umyśle, a dotykająca człowieczego rozumu, serca i ducha nawet w miejscu pełnym kamieni i cierni."

Trzeba wyjaśnić, iż "Winlandia" nie zaskoczy wielkim, dynamicznym rozwojem akcji, ale uniwersalizmem przesłania, symboliką oraz doskonałymi przenośniami. Będziecie czuć powiew oceanu od tamtej, nieziemskiej strony. "Tego wieczora znowu zaczęli rozprawiać o tym, co spotka ich na końcu podróży. "(...) Wpłyniemy w potężny rwący strumień, jedną wielką kataraktę, którą ocean wylewa się bezustannie; ten wodospad końca świata porwie Poszukiwacza Zachodu i rzuci nas w wieczność."

Co jednak z tą pierwszą Winlandią? Fizycznie istniejącą? Jest co prawda duchowym wabikiem, przedsmakiem pośmiertnej krainy, ale sama przedstawia się dość namacalnie i obrazowo. "Grenlandia jest niby marna, ogryziona ość, Winlandia zaś niczym ogromny jesiotr, ociekający tłuszczem i przepełniony ikrą." Jesiotr stanowić może dla niektórych mityczne miejsce prawdziwego dostatku duchowego w kontraście do marzeń o doczesnym dobrobycie krainy, do brzegów której przybił Ranald - podróżnik z Orkadów. Bycie bohaterem owego osiągnięcia w sferze pozaziemskiej już nie należy do oceny ludzkiej. Ranald zdaje sobie sprawę, że bycie fizyczną nogą na Winlandii przysporzyło mu wielką sławę i poważanie, natomiast dążenie do Winlandii duchowej przysparza mu narzekań, niezadowolenia i niezrozumienia nawet wśród najbliższych. Postępująca u niego przedwcześnie choroba starcza jest udowodnieniem wcześniejszego cytatu, iż doczesność może być jedynie marną, w swoim czasie jedynie kością ogryzioną poprzez robaki. Żyjąc na Orkadach z racji bycia poprawnym, w kraju smaganym wichrami i częstokroć mrozu duchowego, nasz odkrywca gromadzi zapasy na kolejną wielką wyprawę (czyta święte księgi, które mają go tam zaprowadzić). W społeczności niestałości, zmian na tronie, zasadzek i niegodziwości, chaosie wzburzonej wody politycznej on ciągle wewnętrznie żegluje. Z drżącego morskiego tchórza staje się wykwintnym żeglarzem, uszczęśliwia go stawianie żagla na wiatr biblijny. Sól Słowa Bożego wchodzi mu w krew i lepi starczą brodę, a choć nazywają go często pomylonym, on pamięta wyrocznię Leifa: "Odnoszę wrażenie, że ta nowo odkryta ziemia jest miejscem dużo bardziej obiecującym niż Grenlandia...Sądzę, że nasi ludzie będą tu żyć dostatnio przez wiele pokoleń."

Zobaczenie Winlandii wyryło w umyśle i sercu głównego bohatera niezatarty ślad. Powtórna droga więc do mistycznej krainy dostatku była mu przeznaczona. Każdy poszum morza wywoływał w nim emocje. "Im starszy jestem, bracia, tym donośniejszy i piękniejszy dobiega do mnie zew morza. Muszę zasłaniać przed nim uszy, lecz nie jest to łatwe, i nigdy nie będzie." Obserwacja etapów, w których bardzo pragnął ujrzeć ją znowu - jest tym, co czytelnikowi może dać czas na odkrycie własnej drogi na Winlandię. Morska woda - czarodziejka wzywając Ranalda, czyniła to w sposób tak przekonujący, że tamten już za życia stawał się podróżnikiem na drugą stronę. "Myślał, że osłabnie czar, który rzuciło na niego morze. Gdy dostrzegał na widnokręgu wędrowne statki, odwracał głowę, bo nostalgia wzbierała w nim niczym obłęd." Rozdarty między powinnościami względem rodziny, a nostalgią za czymś wyższym - ciągle był jedną nogą na Winlandii: "Tak, zamknij za sobą drzwi, bo wieje zachodni wiatr, a on napełnia dom dźwiękami i woniami, które przyprawiają mnie o najgłębszy niepokój." Ów niepokój wreszcie obrazowo wyjaśnia czytelnikom inna postać - katolicki duchowny.

Opowieść opata o Domu i Ogrodzie naprowadziła i mnie na pewien nurt zrozumienia przesłania książki. W surowym wnętrzu domu jest okno na ogród z olśniewającym pięknem i słodyczą. Jest to nadal jednak część domu. Człowiek nękany niepokojami tego świata może bać się tego, czy ma wstęp do odpoczynku i ogrodu. Jednakże pozwala sobie wstąpić tam z bojaźnią na ułamek sekundy, porywa z czarownego ogrodu kwiat umieszczając go w domowej celi zaskoczony i przejęty własnym nadmiarem wolności. Potem w pocie czoła haruje przy bieżących sprawach Domu i zapomina o pięknie Ogrodu. Myśli sobie, że to był tylko sen, by potem uświadomić sobie, że inni też przy odrobinie przyzwolenia sobie samym, też widzą Ogród. Niedoświadczeni Ogrodem nie wiedzą, iż najpiękniejszy Dom jest tylko cieniem innego nieprzemijającego skarbu. Na własne szczęście Ranald znalazł okno, które wychodziło na miejsce na wzgórku, na którym z czasem samotnie zamieszkał. W ostatnim rejsie po wodach schyłku życia towarzyszą mu żeglarze - mnisi z pieśnią: "Bądź, o Panie, przy sterze, gdy wreszcie podróżnik zwróci oblicze ku zachodowi..." Kraina leżąca na zachód od domu- Winlandia staje się po zachodzie słońca życia, jego bezpieczną przystanią. Krainą wina i łąk.

"Winlandia" to piękna, wzruszająca, na wskroś prawdziwa opowieść o celu i ważności wędrówki życiowej. Jest napisana językiem niezawiłym, a precyzyjnie, trzeźwo oraz wyraziście sięgającym głębokości serca. W prostych doświadczeniach życiowych szukająca odpowiedzi na odkrycie szczęścia niebędącego synonimem powodzenia i sukcesu rozumianego w kategoriach doczesnych. Pozostawia po sobie refleksje i konieczność przygotowania się do powolnego, świadomego i przemyślanego kursu na Winlandię. Poezja w słowach i liryczne fluidy w treści epickiej powieści stanowią o jej wyjątkowości. Dobra, nieciężka, szlachetna proza, która ma wszelkie atuty by stać się niezapomnianym, czytelniczym przeżyciem.

To, co mnie do teraz (do odłożenia na półkę po przeczytaniu) zastanawiało, to pierwsze zdania, które rozpoczynają historię niczym opowiastkę baśniową dla dziecka. Pod koniec jednakże biłam brawa dla owego zabiegu literackiego, bo z czegoś prostego można było napisać tak urzekającą, rzeczywistą i wielowarstwową powieść. I muszę zgodzić się z autorem, że dziecinny początek był celowy, by uświadomić, że najpierw musiałam być karmiona duchowym mlekiem, by w zakończeniu dostać pokarm dorosłego, dojrzałego przyszłego zdobywcy Winlandii.

Po przeanalizowaniu powieści Georga Mackaya Browna dochodzę do wniosku, że samo to, iż wsiądzie się z wielką chęcią na pokład do bogactw Winlandii, nie oznacza, że się tam dopłynie. Zresztą popatrzcie na sensowną okładkę projektu Michała Alenowicza, która zawiera wymowne zdjęcie wykonane przez panią Magdalenę Alenowicz. Niejedna burza przed wami.

Szczęśliwy człowiek, który może recenzować powieści, które przywiał Wiatr od Morza. Wydawnictwo to nauczyło mnie wiary w bardzo dobre, mądre, głęboko zapadające w pamięć książki. "Winlandia" to jedna z tych mocnych i duchowych, po której czytaniu wstydzisz się oddać komuś swoje najskrytsze wrażenia, a potem myślisz sobie - o tej pozycji jednak należy powiedzieć każdemu! Jako podróżnik musisz zadbać o to, aby ludzie odnajdywali szczęśliwe lądy. Winlandia jest ukoronowaniem tułaczki, wędrówki, pielgrzymki, rejsu, drogi, ucieczki, podróży. Wyruszajcie więc!


bottom of page